Ryszard J. został zatrzymany w niedzielę w związku z awanturą na jednym z parkingów w Łodzi. Według policji, mężczyzna miał szarpać się z interweniującymi policjantami i grozić, że ich zwolni z pracy.
"Mężczyźnie przedstawiono zarzuty stawiania czynnego oporu i znieważenia policjantów podczas pełnienia przez nich obowiązków służbowych" - poinformowała PAP rzeczniczka łódzkiej policji nadkom. Magdalena Zielińska.
42-latkowi przedstawiono także zarzut stosowania gróźb karalnych wobec kobiety, z którą doszło do utarczek słownych na parkingu. Może mu grozić kara do 3 lat więzienia. Zarzuty stawiania czynnego oporu i ukrycia dowodu rejestracyjnego przedstawiono także ojcu Ryszarda J., towarzyszącemu mu.
Zdarzenie miało miejsce w niedzielę na jednym z parkingów w okolicach łódzkiego zoo, gdzie doszło do awantury pomiędzy osobami parkującymi samochody. Interweniował przejeżdżający tamtędy patrol policji. Według relacji policjantów, Ryszard J. próbował odjechać samochodem z miejsca zdarzenia i spowodował kolizję. Mężczyzna został zatrzymany i wylegitymowany.
"Okazało się, że w dowodzie rejestracyjnym nie było ważnych badań technicznych pojazdu i mężczyzna nie miał przy sobie aktualnej polisy OC. Policjanci zapowiedzieli, że muszą zabrać dowód rejestracyjny a pojazd zostanie odholowany na policyjny parking. Wtedy mężczyzna wyrwał policjantowi z ręki dowód rejestracyjny i doszło do przepychanek z funkcjonariuszami" - powiedziała Zielińska.
Według nieoficjalnych informacji z policji, mężczyzna miał wyzywać policjantów i grozić, że ich zwolni z pracy.
Mężczyzna - według policji - nie chciał oddać dowodu rejestracyjnego. "W związku z tym, że stawiał czynny opór policjanci wezwali posiłki. Przy użyciu środków przymusu bezpośredniego został zatrzymany, zakuto go w kajdanki i umieszczono w radiowozie" - dodała rzeczniczka. Wraz z nim zatrzymano jego ojca, który również stawiał czynny opór policjantom.
Obaj mężczyźni zostali przewiezieni na komisariat, gdzie zostali poddani kontroli osobistej. Dowód rejestracyjny znaleziono w bucie ojca. Mężczyźni po przesłuchaniu i przedstawieniu zarzutów w poniedziałek nad ranem zostali zwolnieni do domu. Teraz - jak poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania - postępowanie w tej sprawie nadzoruje prokuratura Łódź-Polesie. "Niezbędne dowody w tej sprawie zostały już przeprowadzone" - wyjaśnił.
Dodał też, że Ryszard J. złożył w komisariacie zawiadomienie o przestępstwie. Zarzuca w nim przekroczenie uprawnień przez interweniujących policjantów i nieprawidłowość działań policji. "W ciągu 30 dni zapadnie decyzja co do ewentualnego wszczęcia postępowania w tej sprawie" - wyjaśnił Kopania.
"Bohater" tego incydentu Ryszard J. zapewnia, że nie informował o nim wicepremiera Leppera ani nie powoływał się w trakcie scysji z policjantami na to, iż jest jego doradcą. "Nie jest prawdą iż nie dopełniłem obowiązków, okazałem dokumenty. Policja użyła siły wobec mnie i mojego ojca, pobili nas. Powodem był drobny incydent, który polegał na niewielkim zarysowaniu zderzaka samochodu, który stał na bocznej ulicy" - twierdził. Poinformował też, że złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów. "Funkcjonariusze policji w sposób rażący przekroczyli swoje uprawnienia i używając brutalnej siły w stosunku do mnie i mojego ojca napadli na nas i pobili nas" - powiedział Ryszard J.
pap, ss, em