Ciekawy przypadek zbyt długiego filmu

Ciekawy przypadek zbyt długiego filmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Twórczość Davida Finchera przypomina sinusoidę. Na jej szczytowych punktach są “Siedem,” “Podziemny krąg” i “Zodiac” - filmy wybitne, definiujące na nowo gatunek thrillera i przekazujące coś więcej niż tanią akcję.
Między nimi znajdują się jednak „Obcy 3", „Gra" i „Azyl,” intrygujące ale niespełniające pokładanych w nich nadziei. Ostatni obraz amerykańskiego reżysera niestety nie przełamuje tego schematu.
„Ciekawy przypadek Benjamina Buttona" nie jest złym filmem. Para głównych bohaterów wzbudza uznanie dla gry Brada Pitta i Cate Blanchett oraz podziw dla ekipy charakteryzatorskiej, bez trudu postarzającej i odmładzającej aktorów. Fincher, uciekając od kina sensacyjnego w stronę dramatu miłosnego, zdołał przemycić parę widowiskowych scen batalistycznych, jak puszczona w odwróconym tempie szarża żołnierzy na okopy czy starcie z U-Bootem.

Otwierająca film opowieść o ślepym zegarmistrzu, konstruującym zegar chodzący do tyłu, oraz prezentacja pierwszych lat życia nieszczęsnego bohatera wpisują się w stylistykę groteski charakterystycznej dla Tima Burtona. Nie zabrakło też humoru, często dosyć absurdalnego, jak we wspomnieniach przyjaciela Benjamina siedmiokrotnie rażonego piorunem.

Te wszystkie zalety przesłania jednak zbyt powolne tempo prowadzenia akcji. Niespieszna, dostojna wręcz narracja, sumiennie zaliczająca kolejne dekady, testuje cierpliwość widza w sposób dosyć poważny. Dla porównania, trwający niemal dokładnie tyle samo "Zodiac" wcale się nie dłużył. W imię ożywienia fabuły Fincher mógłby skrócić swoje dzieło o pół godziny, czy nawet godzinę. Film na pewno by nie stracił, a wręcz przeciwnie.

[[mm_1]]