Kolejna część serii Codename: Panzers to historia alternatywna, w której tytułowa Zimna Wojna, w wyniku tragicznego zbiegu okoliczności przeradza się w najprawdziwszą trzecią wojnę światową. Pierwsze strzały padają w podzielonym na strefy okupacyjne Berlinie...
Glanc i połysk
Wyobraźmy sobie perfekcyjną makietę kolejki Piko, makietę, która możemy zniszczyć na różne sposoby, bombardując ją lub rozjeżdżając czołgami. Na tym mniej więcej polega gra w najnowszy Codename Panzers, z tym że dewastacja odbywa się przy okazji kolejnych bitew.
Miasta i sioła, o które przyjdzie nam walczyć wyglądają naprawdę prześlicznie. Na trójwymiarowej mapie nie zabrakło linii wysokiego napięcia, torów kolejowych z pociągami, płotów, ogródków, mostków, wychodków, snopków siana i stosików najróżniejszych skrzyneczek. Niemal każdy obiekt wpływa na rozgrywkę. Piechota umacnia się w budynkach, kryje się za drzewami i murami. Zagrożeniem nie jest wyłącznie przeciwnik ale choćby linie wysokiego napięcia, które mogą zostać zerwane przez przejeżdżający pojazd. Pieczołowitość wykonania trójwymiarowej planszy kojarzy się z kultowym „Blizkriegiem" i jego zimnowojennym klonem – „Wojną Kubańską".
Strategia czy zręcznościówka?
Oficjalnie gra określana jest jako „strategiczna", niestety dowodzenie kilkoma czołgami i drużynami piechoty sprowadza się do wynajdywania kolejnych zagrożeń, klikania na nich i obserwowania efektownych fajerwerków. Niemal każdy problem rozwiązuje się w ten sam sposób. Drużyna wrogiej piechoty ostrzeliwuje się z domku? Zaznacz wszystkich i każ im atakować. Zbliża się do nas sowiecki czołg? Klikamy, byle szybko.
Trudno mówić o jakimś szczególnym nowatorstwie, zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i pod względem możliwości rozgrywki. Zdobywanie punktów prestiżu poprzez kontrolowanie flag, dobrze znane zdolności specjalne jednostek, medycy polowi, naloty, punkty obronne i dowodzenie całymi drużynami piechoty na raz – to wszystko już było.
Gra oparta jest na poprzednich częściach traktujących o drugiej wojny światowej, tym razem autorzy starali się jednak oddać specyfikę bardziej nowoczesnego konfliktu. Na polu bitwy królują helikoptery, które zrzucają oddziały desantowe i opuszczają platformy z pojazdami pancernymi. Szkoda, że w czasie takiej operacji nie da się ich poczęstować z bazooki czy choćby zwyczajnych karabinów. Strzelać nie można nawet do opuszczających się na linach desantników. Celem stają się dopiero kiedy wszyscy bezpiecznie wylądują na ziemi.
Jeżeli ktoś ma ochotę pograć w niewymagającą, ładniutką rozwałkę RTS, która nareszcie nie dzieje się podczas drugiej wojny światowej, grę można mu polecić z czystym sumieniem.
Konkurs:
Choć akcja gry dzieje się w 1949 roku, na polach bitew pojawia się sprzęt który nie istniał wówczas jeszcze na deskach kreślarskich. W szranki staną m.in. czołgi M-60 Patton, T-55, T-62 i nigdy nie wprowadzone do linii prototypy. Ze świecą szukać za to pojazdów, który dominowały pod koniec lat 40. Nasze pytanie konkursowe brzmi: jaki czołg był najczęściej używany przez Armię Czerwoną, a jaki przez US Army w 1949 roku. Do wygrania nowiutki egzemplarz gry
Premiera w Polsce: 27 marca 2009
Dystrybucja PL: CD Project
Cena: 119,90
Wyobraźmy sobie perfekcyjną makietę kolejki Piko, makietę, która możemy zniszczyć na różne sposoby, bombardując ją lub rozjeżdżając czołgami. Na tym mniej więcej polega gra w najnowszy Codename Panzers, z tym że dewastacja odbywa się przy okazji kolejnych bitew.
Miasta i sioła, o które przyjdzie nam walczyć wyglądają naprawdę prześlicznie. Na trójwymiarowej mapie nie zabrakło linii wysokiego napięcia, torów kolejowych z pociągami, płotów, ogródków, mostków, wychodków, snopków siana i stosików najróżniejszych skrzyneczek. Niemal każdy obiekt wpływa na rozgrywkę. Piechota umacnia się w budynkach, kryje się za drzewami i murami. Zagrożeniem nie jest wyłącznie przeciwnik ale choćby linie wysokiego napięcia, które mogą zostać zerwane przez przejeżdżający pojazd. Pieczołowitość wykonania trójwymiarowej planszy kojarzy się z kultowym „Blizkriegiem" i jego zimnowojennym klonem – „Wojną Kubańską".
Strategia czy zręcznościówka?
Oficjalnie gra określana jest jako „strategiczna", niestety dowodzenie kilkoma czołgami i drużynami piechoty sprowadza się do wynajdywania kolejnych zagrożeń, klikania na nich i obserwowania efektownych fajerwerków. Niemal każdy problem rozwiązuje się w ten sam sposób. Drużyna wrogiej piechoty ostrzeliwuje się z domku? Zaznacz wszystkich i każ im atakować. Zbliża się do nas sowiecki czołg? Klikamy, byle szybko.
Trudno mówić o jakimś szczególnym nowatorstwie, zarówno jeśli chodzi o fabułę, jak i pod względem możliwości rozgrywki. Zdobywanie punktów prestiżu poprzez kontrolowanie flag, dobrze znane zdolności specjalne jednostek, medycy polowi, naloty, punkty obronne i dowodzenie całymi drużynami piechoty na raz – to wszystko już było.
[[mm_1]]
RealizmGra oparta jest na poprzednich częściach traktujących o drugiej wojny światowej, tym razem autorzy starali się jednak oddać specyfikę bardziej nowoczesnego konfliktu. Na polu bitwy królują helikoptery, które zrzucają oddziały desantowe i opuszczają platformy z pojazdami pancernymi. Szkoda, że w czasie takiej operacji nie da się ich poczęstować z bazooki czy choćby zwyczajnych karabinów. Strzelać nie można nawet do opuszczających się na linach desantników. Celem stają się dopiero kiedy wszyscy bezpiecznie wylądują na ziemi.
Jeżeli ktoś ma ochotę pograć w niewymagającą, ładniutką rozwałkę RTS, która nareszcie nie dzieje się podczas drugiej wojny światowej, grę można mu polecić z czystym sumieniem.
Konkurs:
Choć akcja gry dzieje się w 1949 roku, na polach bitew pojawia się sprzęt który nie istniał wówczas jeszcze na deskach kreślarskich. W szranki staną m.in. czołgi M-60 Patton, T-55, T-62 i nigdy nie wprowadzone do linii prototypy. Ze świecą szukać za to pojazdów, który dominowały pod koniec lat 40. Nasze pytanie konkursowe brzmi: jaki czołg był najczęściej używany przez Armię Czerwoną, a jaki przez US Army w 1949 roku. Do wygrania nowiutki egzemplarz gry
Prawidłowa odpowiedź brzmi: M4 Sherman i T-34/85. Zwycięzcami konkursu są: Kinga Tyliszczak i Grzegorz Perłowski. GRATULUJEMY. Nagrody zostaną przesłane pocztą.
Producent: InnoGlow (Węgry)Premiera w Polsce: 27 marca 2009
Dystrybucja PL: CD Project
Cena: 119,90