Mecenas Anna Stawicka, która przed moskiewskimi sądami reprezentuje dziesięcioro krewnych Polaków zamordowanych w Katyniu, ma nadzieję na przełom w sprawie. Chodzi o rehabilitację polskich oficerów. Taką szansę daje - jej zdaniem - niedawna decyzja Sądu Najwyższego Rosji, który po latach prawniczych bojów uznał zamordowanego przez bolszewików ostatniego cara i jego rodzinę za ofiary represji politycznych.
Orzeczenie, które zmieniło wcześniejsze decyzje rosyjskich sądów niższych instancji, może "przetrzeć drogę" kolejnym podobnym sprawom. Rosną zatem szanse, iż krewni zamordowanych w Katyniu Polaków doczekają się pozytywnego rozstrzygnięcia swych wniosków. Taka decyzja umożliwiłaby bliskim ofiar, którzy do rosyjskich sądów wystąpili, nie tylko dostęp do tajnych materiałów śledztwa, ale i szansę ubiegania się o odszkodowanie - uważa gazeta.
Moskiewski sąd od miesięcy rozpatruje też skargę Polaków na decyzję Głównej Prokuratury Wojskowej Rosji, która utajniła swe postanowienie o umorzeniu śledztwa katyńskiego. Polscy krewni ofiar wciąż nie mają więc dostępu do akt rosyjskiego postępowania, choć zostało ono umorzone już w 2004 roku. Być może uzyskają go teraz, bo wojskowy sąd odroczył decyzję w tej sprawie.
Walczący o poznanie zawartości akt mają też inny problem. Rosyjska prokuratura próbuje kwestionować dokumenty przedstawione przez dziesięcioro ubiegających się o to Polaków, sugerując, iż nie potwierdzają wcale pokrewieństwa autorów skargi z ofiarami mordu NKWD, bo brak w nich dat urodzenia tych ofiar.
Przez wiele miesięcy walki o wyrok przed moskiewskimi sądami (sprawa najpierw trafiła do sądu cywilnego) nikt, także prokuratura, nie kwestionował pokrewieństwa Polaków. Dlatego bliscy ofiar, którzy i tak ponoszą spore dla nich koszty zdobywania dokumentów, tłumaczenia ich i uwierzytelniania traktują kolejną przeszkodę jako rodzaj represji. Być może bliski wyrok zakończy te próby podważania pokrewieństwa - czytamy w "Dzienniku Polskim".