Jak podaje „Le Figaro”, zaangażowanie studentów i wykładowców w walkę przeciw proponowanym przez rząd francuski reformom jest coraz mniejsze. W ostatnich demonstracjach wzięła udział wyjątkowo nieliczna grupa osób.
Dzień po spotkaniu Minister Szkolnictwa Wyższego Valérie Pécresse z rektorami wyższych uczelni i związkowcami, prawie 17 tys. ludzi według policji i 33 tys. według organizatorów wzięło udział w ulicznych manifestacjach. W Paryżu, symboliczny pochód o „niegrzebanie szkolnictwa wyższego" zgromadził około 3,8 tys. manifestantów według oficjalnych szacunków i 10 tys. według samych manifestantów. To i tak niewiele w porównaniu do 15 do 30 tys. ludzi uczestniczących w demonstracjach z 19 lutego.
Nie lepiej było w innych miastach Francji, a w Breście i Boulogne-sur-Mer demonstracje odwołano z powodu braku zainteresowania. Tym razem jedynie uniwersytety zaapelowały o wzięcie udziału w proteście, natomiast związki zawodowe i organizacje studenckie zwróciły się o wsparcie tej inicjatywy oszczędzając siły na dużo ważniejszy protest, który ma się odbyć 5 marca.
Całe to zamieszanie wywołało ponowne zajęcie się przez premiera dekretem w sprawie statutu badaczy-wykładowców, który miałby być gruntownie zmieniony. Jednocześnie rząd zapewnił, że w latach 2010-2011 nie przewiduje redukcji etatów na uniwersytetach. Mimo to związkowcy nadal domagają się m.in. przywrócenia około tysiąca etatów, mających ulec likwidacji w bieżącym roku.
Pytanie tylko czy słabnąca mobilizacja w szeregach uniwersyteckich mimo wszystko zdoła wpłynąć na decyzję rządu. Okaże się to 5 marca, na który przewidziano kolejne manifestacje.
ts
Nie lepiej było w innych miastach Francji, a w Breście i Boulogne-sur-Mer demonstracje odwołano z powodu braku zainteresowania. Tym razem jedynie uniwersytety zaapelowały o wzięcie udziału w proteście, natomiast związki zawodowe i organizacje studenckie zwróciły się o wsparcie tej inicjatywy oszczędzając siły na dużo ważniejszy protest, który ma się odbyć 5 marca.
Całe to zamieszanie wywołało ponowne zajęcie się przez premiera dekretem w sprawie statutu badaczy-wykładowców, który miałby być gruntownie zmieniony. Jednocześnie rząd zapewnił, że w latach 2010-2011 nie przewiduje redukcji etatów na uniwersytetach. Mimo to związkowcy nadal domagają się m.in. przywrócenia około tysiąca etatów, mających ulec likwidacji w bieżącym roku.
Pytanie tylko czy słabnąca mobilizacja w szeregach uniwersyteckich mimo wszystko zdoła wpłynąć na decyzję rządu. Okaże się to 5 marca, na który przewidziano kolejne manifestacje.
ts