Kiedy Polacy zaczęli przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii po 2004 roku o pracę było łatwo. Teraz niektórzy spośród tych, którzy stali się bezrobotni muszą spać na ulicy. Padli ofiarą recesji, która zniszczyła byt tysięcy imigrantów, pisze „Independent”.
Dziennik przytacza wypowiedź Jana Mokrzyckiego z Federacji Polaków w Wielkiej Brytanii, który twierdzi, że około 1,5 tys. Polaków śpi na ulicach Wielkiej Brytanii. Od początku kryzysu kredytowego, czyli od jesieni ubiegłego roku jest ich coraz więcej. Od tego czasu spadła liczba polskich imigrantów na Wyspach z około 1 miliona do ok. 600 tys. i coraz mniej nowych przybyszy decyduje się na przyjazd do Wielkiej Brytanii. Młodzi mężczyźni i kobiety zaczynają zdawać sobie sprawę, że ulice Wielkiej Brytanii nie są wybrukowane złotem.
Dziennik opisuje przypadek dwóch Polaków, którzy stracili pracę w fabryce i mieszkają w namiocie na brzegu rzeki. W ten sposób przetrwali najcięższą zimę w Anglii od lat. Myją się i golą w publicznych toaletach. Przetrząsają śmietniki w poszukiwani mebli i czegoś, co może im się przydać. Cztery razy w tygodniu dostają paczki żywnościowe. Mimo to nie chcą wracać do Polski. Wolą przeczekać. „Podoba mi się tutaj. To nie Anglicy ukradli moje dokumenty. To Litwini. Kiedy masz pracę, łatwo tu żyć. Teraz czekamy. Możemy żyć w ten sposób przez długi czas, ale nie chcemy."
im
Dziennik opisuje przypadek dwóch Polaków, którzy stracili pracę w fabryce i mieszkają w namiocie na brzegu rzeki. W ten sposób przetrwali najcięższą zimę w Anglii od lat. Myją się i golą w publicznych toaletach. Przetrząsają śmietniki w poszukiwani mebli i czegoś, co może im się przydać. Cztery razy w tygodniu dostają paczki żywnościowe. Mimo to nie chcą wracać do Polski. Wolą przeczekać. „Podoba mi się tutaj. To nie Anglicy ukradli moje dokumenty. To Litwini. Kiedy masz pracę, łatwo tu żyć. Teraz czekamy. Możemy żyć w ten sposób przez długi czas, ale nie chcemy."
im