Od jesieni ub.r. w następstwie nagłośnionej przez prasę sprawy posła Dereka Conwaya, który szczodrze opłacał syna za fikcyjną pracę badawczą, posłowie Izby Gmin muszą deklarować, czy z personelem zatrudnianym przez nich w biurach łączy ich pokrewieństwo lub bliskie stosunki osobiste.
Posłowie Izby Gmin argumentują, iż w ramach przysługującego im dodatku na koszty prowadzenia biura angażują żony lub mężów, ponieważ pracują w weekendy i wieczory, dużo podróżują i przebywają poza domem, co ma negatywny wpływ na życie rodzinne. Ale - jak zauważa "FT" - praktyki takie są zakazane m.in. w Bundestagu i Kongresie USA. Odbiegają też od norm przyjętych w brytyjskich instytucjach życia publicznego.
Wielu z posłów zapytanych przez "FT", czy w swoich biurach poselskich zatrudniają żony, odpowiedziało: "Nie zatrudniłem żony w charakterze sekretarki, lecz ożeniłem się z sekretarką... Dzięki temu pracujemy jeszcze ściślej, a korzystają na tym wyborcy".
Jak zauważa gazeta, "w Izbie Gmin nie ma apetytu na dalej idącą reformę. Żaden z przywódców partyjnych jej nie popiera". Także brytyjscy posłowie w Parlamencie Europejskim, w odróżnieniu od przedstawicieli innych krajów UE, nie mają oporów przed zatrudnianiem krewnych.