Już nie tylko firmy będą mogły grozić nierzetelnym wierzycielom wpisem do rejestru długów. Rząd chce, żeby mógł tego dokonać każdy, gdy ma problem z odzyskaniem pieniędzy w terminie, od kolegi czy nawet od potężnego dewelopera - pisze "Metro".
Nowe przepisy przygotowało ministerstwo gospodarki. Dziś, kiedy ktoś spiera się ze sklepem, który nie chcę mu oddać pieniędzy za wadliwy towar lub biurem podróży o brudny hotel, nawet jeśli wygra odszkodowanie przed sądem, może mieć problem z odzyskaniem pieniędzy. Komornicy niechętnie zajmują się odzyskiwaniem kilkusetzłotowych długów.
W odwrotnej sytuacji, gdy Kowalski spóźni się kilka tygodni z opłaceniem np. rachunku za prąd, albo rat za mieszkanie, może zostać wpisany do rejestru dłużników. A taki wpis przekreśla szanse na kredyt w banku, kupno komórki czy telewizora na raty. Rząd chce, by podobną broń dostali konsumenci. Umożliwiająca to ustawa o udostępnianiu informacji gospodarczych trafiła już do Sejmu. Jest szansa, że zacznie obowiązywać nawet za kilka miesięcy.
Do rejestrów nie będzie można jednak wpisywać dowolnie wszystkich długów, bo rząd stawia zaporę oszustom i pieniaczom. Po pierwsze, konieczny jest prawomocny wyrok sądu stwierdzający, że ktoś nam jest winny pieniądze (minimum 200 zł osoba prywatna, a 500 zł firma) oraz tzw. "klauzula wykonalności", która upoważnia nas od odebrania długu. Po drugie, zanim pójdziemy do rejestru, trzeba będzie odczekać 60 dni, a wcześniej wezwać firmę do zapłaty. Na samym końcu należy podpisać umowę z wybranym rejestrem i zapłacić za usługę, ok. 20 zł - instruuje "Metro".