Wywiad nie przekazał informacji o zaginięciu ani do prokuratury wojskowej, ani żandarmerii. Zaginięciem Zielonki zajął się tylko kontrwywiad wojskowy. W dniu, w którym "Dziennik" ujawnił, że zniknął szyfrant naszpikowany wiedzą o polskich służbach, szef wojskowego wywiadu zapewniał sejmową komisję ds. służb specjalnych, że zrobił wszystko, aby wyjaśnić tę sprawę.
Gazeta sprawdziła zapewnienia płk. Kujawy. Z ustaleń "Dziennika" wynika jasno, że wywiad wojskowy nie tylko niczego nie wyjaśnił, ale zajmował się tuszowaniem sprawy. O zniknięciu szyfranta długo nic wiedziała prokuratura wojskowa.
"Postępowanie zostało przez nas wszczęte 13 maja. Tak późno dlatego, że do czasu publikacji "Dziennika+ nic o zaginięciu chorążego Zielonki nie wiedzieliśmy" - przyznaje gazecie pułkownik Grzegorz Skrzypek, szef wojskowej prokuratury garnizonowej w Warszawie.
Nieoficjalnie inny prokurator z Naczelnej Prokuratury Wojskowej tłumaczy: "To skandal, że służby nie poinformowały nas o tak niecodziennym zdarzeniu. Rozważamy, czy nie złamano prawa, gdyż każdy funkcjonariusz musi poinformować prokuraturę o popełnieniu przestępstwa."
Więcej o tym pisze dziś na swoich łamach "Dziennik".