Wkrótce potem mąż pani Bhutto, Asif Ali Zardari, zaapelował o wszczęcie śledztwa ONZ w sprawie okoliczności jej śmierci. Rząd już wcześniej odrzucił ten postulat.
"Jestem wdzięczny panu premierowi (W. Brytanii Gordonowi) Brownowi (...), że zgodził się na moją prośbę" - oświadczył Musharraf w telewizyjnym orędziu do narodu.
"Ta ekipa przyjedzie natychmiast i będzie pomagała w śledztwie naszemu zespołowi(...) Mam nadzieję, że śledztwo zostanie przeprowadzone we właściwy sposób, co rozwieje wszelkie wątpliwości" - powiedział Musharraf. Jak dodał, Scotland Yard przyśle ekspertów medycyny sądowej.
Opozycja zarzuciła władzom Pakistanu, że ich wersja okoliczności śmierci Bhutto, zabitej w zamachu 27 grudnia, to "stek kłamstw".
"Naród przeżył ogromną tragedię. Benazir Bhutto zginęła z rąk terrorystów. Modlę się do wszechmogącego Boga o spokój jej duszy" - powiedział w środę Musharraf, apelując o jedność narodu w walce z terroryzmem.
Prezydent oznajmił, że jest pewien, iż za śmiertelnym zamachem na byłą premier - podobnie jak za wszystkimi innymi zamachami w Pakistanie - stoją rebelianci związani z Al-Kaidą. "Chcę powiedzieć z całą pewnością, że to ci ludzie zabili (...) Benazir Bhutto" - oświadczył Musharraf.
"Celem pani Bhutto było propagowanie demokracji i walka z terroryzmem. Pragnę zapewnić, że są to także moje cele" - podkreślił.
Prezydent oskarżył "niegodziwców i niektóre elementy polityczne" o wykorzystywanie śmierci Bhutto do rabunków i plądrowania sklepów i ostrzegł, że rząd będzie ostro traktować wszystkich, którzy złamią prawo i naruszą porządek publiczny. Dodał, że nad spokojnym przebiegiem wyborów parlamentarnych, które zostały przesunięte z 8 stycznia na 18 lutego, będzie czuwać wojsko i siły specjalne.
Musharraf zapewnił, że zmiana terminu wyborów była "nieunikniona" po zamachu na panią Bhutto i decyzja krajowej komisji wyborczej o ich przesunięciu była słuszna.
Gotowość pomocy w śledztwie dotyczącym zabójstwa pani Bhutto zgłosiły w środę Stany Zjednoczone. "Jesteśmy gotowi udzielić pomocy, jeśli zostaniemy o to poproszeni" - oznajmiła rzeczniczka Białego Domu Dana Perino jeszcze przed wystąpieniem Musharrafa.pap, em,