Dementi strony amerykańskiej pojawiło się po informacji rzeczniczki Unii Europejskiej o tym, że sekretarz stanu USA Condoleezza Rice i szef dyplomacji UE Javier Solana wezwali rywalizujące w Kenii ugrupowania polityczne do znalezienia sposobu na stworzenie rządu koalicyjnego.
Rice i Solana "zgodzili się co do tego, że należy naciskać na partie, by podjęły dialog i wszelkie wysiłki w celu stworzenia rządu koalicyjnego" - powiedziała rzeczniczka po czwartkowej rozmowie telefonicznej tych dwojga dyplomatów.
Rzecznik Departamentu Stanu USA Sean McCormack oświadczył, że "przynajmniej z punktu widzenia (amerykańskiego) resortu" pani Rice nie tak oceniła sytuację.
McCormack wyjaśnił, że w czwartek rano pani Rice rozmawiała telefonicznie ze zwycięzcą wyborów w Kenii, prezydentem Mwai Kibakim, a wcześniej z przywódcą opozycji Railą Odingą, wzywając ich do "wynegocjowania jakiegoś politycznego rozwiązania kryzysu".
"Wzywamy ich do spotkania się i nawiązania politycznego dialogu, który doprowadzi do politycznego rozwiązania, cokolwiek by to było, a to z kolei - do zakończenia kryzysu i przemocy" - powiedział McCormack reporterom.
Od dnia wyborów - 27 grudnia - na zachodzie Kenii dochodzi do walk plemiennych i drastycznych aktów przemocy, w których zginęło ponad 300 osób, a 70 tysięcy ludzi musiało opuścić swoje domostwa. Opozycja kwestionuje wyniki wyborów prezydenckich - przebieg głosowania krytykują także Stany Zjednoczone i Unia Europejska.
Oficjalnie zwycięzcą został urzędujący prezydent Kenii Mwai Kibaki. Jednak nie zgadza się z tym jego główny rywal Raila Odinga i twierdzi, że wybory były sfałszowane.
Oprócz nowego prezydenta Kenijczycy wybierali też 222-osobowy parlament i władze lokalne.ab, pap