Bush nie będzie rozmawiał z Raulem Castro

Bush nie będzie rozmawiał z Raulem Castro

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent USA George W. Bush dał do zrozumienia, że mimo zmian przywódców w Rosji i na Kubie, nie zmieni swej polityki wobec tych krajów, tzn. będzie utrzymywał partnerskie stosunki z Moskwą, natomiast będzie nadal ignorował i starał się izolować reżim w Hawanie.

 

Na czwartkowej konferencji prasowej w Białym Domu Bush obiecał też, że w czasie igrzysk olimpijskich w Pekinie będzie nalegał na rząd Chin, aby uszanował prawa człowieka i w rozmowach z nim poruszy drażliwe problemy Iranu, Birmy i sudańskiego Darfuru; wysiłki USA na rzecz rozwiązania tych problemów Pekin torpeduje.

Busha zapytano m.in. co sądzi o Dmitriju Miedwiediewie, którego wybór w niedzielę na prezydenta Rosji ma być formalnością.

"Niewiele o nim wiem. Ciekawe byłoby, na przykład, kto będzie reprezentował Rosję na szczycie G-8; dałoby to sygnał, jaka będzie przyszła rosyjska polityka zagraniczna. Nie mam na to jeszcze odpowiedzi" - powiedział Bush. Zrozumiano to jako sugestię, że jego zdaniem, prawdziwa władza pozostanie w rękach Władimira Putina, który ma zostać premierem.

Bronił też swojej polityki ścisłej współpracy z Putinem mimo rosnącego autorytaryzmu w Rosji.

"W naszym interesie jest kontynuowanie stosunków z Rosją, na przykład w sprawie nieproliferacji (nierozprzestrzeniania broni - PAP). Zależy nam na współpracy w kwestii Iranu. Jest wiele obszarów współpracy. Jest w naszym interesie znaleźć sposób przekonania Rosjan, że tarcza antyrakietowa w Europie nie jest wymierzona przeciwko nim, tylko przeciw prawdziwym zagrożeniom XXI wieku" - powiedział Bush.

"Mój następca też powinien utrzymywać stosunki z kimkolwiek, kto prowadzi politykę zagraniczną Rosji. Ważne jest, by ustanowić osobiste stosunki z przywódcą Rosji, nawet jeżeli się w czymś nie zgadzamy" - dodał.

Równocześnie jednak Bush zdecydowanie wykluczył wszelkie kontakty z Raulem Castro, który nie dawno przejął formalnie ster rządów na Kubie. Zdaniem ekspertów, Raul będzie kontrolowany przez swego brata Fidela.

"Byłoby to błędnym sygnałem dla tych, którzy liczą, że Ameryka będzie nadal walczyć o wolność więźniów politycznych, i podniosłoby pozycję tych, którzy tłumią prawa człowieka i depczą ludzka godność. Nie mówię, że nigdy nie można rozmawiać, ale teraz nie pora rozmawiać z Raulem Castro, który nie jest niczym więcej jak przedłużeniem (rządów) swego brata" - zaznaczył.

Bush dodał, że rozmowa z Raulem Castro byłaby formą jego poparcia, gdyż wykorzystałby on ją dla udowadniania, że jest traktowany jako partner prezydenta USA.

"Rozmowy prezydenta USA z przywódcami niektórych (niedemokratycznych) krajów mogą być niezwykle szkodliwe. Mogą sugerować mylące przesłanie dla naszych sojuszników, stwarzać dezorientację co do naszej polityki zagranicznej i zniechęcać reformatorów w tych krajach" - oświadczył.

Bush podkreślił też, że wykorzysta swoją podróż do Chin na tegoroczne igrzyska olimpijskie do naciskania na tamtejszy rząd, by przestrzegał praw człowieka.

"Jadę do Chin na wspaniałą imprezę sportową, ale to mi nie przeszkodzi wyrazić głęboką troskę z powodu różnych problemów na spotkaniu z chińskim prezydentem (Hu Jintao). Za każdym razem, gdy się z nim spotykam, mówię o wolności religii i o tym, że rząd chiński nie powinien obawiać się, że ludzie modlą się do Boga. Mówię też zawsze o Darfurze, o Iranie i Birmie. Sądzę, że będę miał okazję to zrobić na spotkaniu z prezydentem i jednocześnie cieszyć się wielkim sportowym wydarzeniem. Jestem kibicem sportowym" - powiedział.

Zapytany o akcję wojsk tureckich w irackim Kurdystanie, Bush ocenił, że osiągnąwszy swoje cele, powinny one szybko zakończyć swoje operacje i wycofać się do kraju.

Wezwał też Izbę Reprezentantów do szybkiego uchwalenia ustawy przedłużającej uprawnienia administracji do elektronicznej inwigilacji obywateli podejrzanych o kontakty z terrorystami.

Bush zaapelował poza tym do Kongresu o niezwłoczne uchwalanie ustaw o znoszeniu barier handlowych, blokowanych ostatnio przez demokratyczną większość na Kapitolu.

"Jestem wielkim zwolennikiem wolnego handlu. Jest on istotny dla tworzenia wysoko płatnych miejsc pracy. Ludzie, którzy pracują dla sektorów produkujących na eksport, są zwykle wyżej opłacani" - wskazał.

Bush starał się bagatelizować najnowsze doniesienia o dalszym spowolnieniu wzrostu gospodarki USA. Przyznał, że jest ono faktem, ale twierdził, że "recesji nie ma".

Konsekwentnie odmawiał też komentowania obecnej kampanii wyborczej, mimo pytań kogo popiera w walce o nominację prezydencką. "Nie mieszam się do polityki" - zaznaczył.

ab, pap