200 funkcjonariuszy wzięło udział w akcji likwidowania miasteczka, w którym protestowało około 30 Tatarów. Obyło się bez poważniejszych incydentów. Formalnie milicjanci mieli wspomóc urzędnika sądowego, który odczytał protestującym wyrok sądu, nakazujący zaprzestanie akcji. Chwilę później milicjanci okrążyli Tatarów i po kilkunastu minutach na placu nie było już ani miasteczka, ani transparentów z hasłami potępiającymi władze Autonomii za ignorowanie problemu zwrotu Tatarom ich ziemi.
Miasteczko namiotowe stanęło pod krymskim parlamentem tydzień temu. Lokalni deputowani, przyzwyczajeni już do wieloletnich protestów Tatarów nie zwróciliby zapewne na nie uwagi, gdyby nie to, że oprócz namiotów protestujący przynieśli puste, metalowe beczki. Domagając się spełnienia swych postulatów bili w nie od tygodnia w godzinach obrad parlamentu.
Metalowe beczki jako sposób walki z władzami, były zastosowane przez Ukraińców po raz pierwszy w 2004 roku, podczas pomarańczowej rewolucji.
Deportacje Tatarów krymskich rozpoczęły się w 1944 roku na podstawie dekretu Józefa Stalina. Władze radzieckie oskarżyły ich wtedy o współpracę z Niemcami i na tej podstawie podjęły decyzję o wywiezieniu 200 tysięcy Tatarów w głąb ZSRR. Kiedy Tatarzy zaczęli wracać na Krym w końcu lat 80. XX w., największym problemem, był zwrot odebranych im ziem. Należą dziś one do ludności przybyłej na półwysep po wojnie. Główny spór dotyczy ziem na południowym wybrzeżu Krymu, który jest dziś niezwykle atrakcyjnym terenem turystycznym.
pap, em