Dwaj kandydaci na prezydenta: demokrata Barack Obama i republikanin John McCain starli się w polemice na temat metod walki z terroryzmem, oskarżając się nawzajem o narażanie bezpieczeństwa kraju.
Doradcy McCaina skrytykowali we wtorek wypowiedź Obamy, który poparł decyzję Sądu Najwyższego z zeszłego tygodnia, przyznającą więźniom w bazie amerykańskiej Guantanamo na Kubie prawo do kwestionowania swego uwięzienia w normalnych sądach w USA (dotychczas mogli to czynić tylko przed specjalnymi trybunałami wojskowymi).
W wywiadzie dla telewizji ABC News poprzedniego dnia czarnoskóry senator z Illinois pochwalił także sposób wymierzenia sprawiedliwości terrorystom, którzy w 1993 r. podłożyli bombę pod budynek WTC w Nowym Jorku, zabijając 7 osób. Sprawcy tego zamachu postawieni zostali przed normalnym sądem i skazani na wysokie kary więzienia.
Główny doradca McCaina ds. polityki zagranicznej, Randy Schneuneman powiedział, że Obama broni w ten sposób "polityki samooszukiwania się" i "nie rozumie natury przeciwnika, z którym mamy do czynienia". Inny doradca, James Woolsey - były dyrektor CIA - oświadczył, że senator z Illinois "pomija fakt, że jesteśmy w stanie wojny z terroryzmem".
Obama błyskawicznie ripostował mówiąc, że krytykują go ludzie, którzy są współodpowiedzialni za to, że do dziś nie schwytano Osamy bin Ladena, ponieważ zamiast skupić wszystkie wysiłki na ściganiu go, wywołali wojnę z Irakiem.
"To ci sami ludzie, którzy przyczynili się do odwrócenia uwagi od walki z terroryzmem, do czego sprowadza się wojna w Iraku, w czasie, gdy mogliśmy przygwoździć tych, którzy rzeczywiście stoją za atakiem 11 września - powiedział.
Obama podkreślił, że jego wypowiedź na temat orzeczenia Sądu Najwyższego oznaczała tylko, że podejrzani o terroryzm mają prawo być wysłuchanymi w sądzie, a nie prawo do automatycznego zwolnienia z więzienia.
Argumentował też, że procesy sprawców zamachu na WTC w 1993 r. dowodzą, że istniejący cywilny system prawny może sobie poradzić z wymierzeniem sprawiedliwości terrorystom. Przeciwstawił mu powołany przez administrację prezydenta George'a W. Busha system trybunałów wojskowych, które nie osądziły jeszcze żadnego z oskarżonych o terroryzm.
Polemika Obamy z obozem McCaina to dalszy ciąg sporu o sposób walki z terroryzmem. Po ataku 11 września 2001 republikańska administracja Busha zarzuciła prezydentowi Billowi Clintonowi, że traktował terroryzm islamski jak zwykłe przestępstwo, z którym można walczyć głównie metodami policyjnymi, przy okazjonalnym tylko udziale armii. Doprowadziło to - zdaniem republikanów - do rozzuchwalenia Al-Kaidy.
Bush i jego ekipa nazwały walkę z islamskimi terrorystami wojną, którą trzeba prowadzić metodami wojskowymi - stąd także potraktowanie podejrzanych o terroryzm jako "walczących w armii wroga" (enemy combatants), a nie zwykłych przestępców, którym przysługują normalne prawa oskarżonego w procesie.
W wywiadzie dla telewizji ABC News poprzedniego dnia czarnoskóry senator z Illinois pochwalił także sposób wymierzenia sprawiedliwości terrorystom, którzy w 1993 r. podłożyli bombę pod budynek WTC w Nowym Jorku, zabijając 7 osób. Sprawcy tego zamachu postawieni zostali przed normalnym sądem i skazani na wysokie kary więzienia.
Główny doradca McCaina ds. polityki zagranicznej, Randy Schneuneman powiedział, że Obama broni w ten sposób "polityki samooszukiwania się" i "nie rozumie natury przeciwnika, z którym mamy do czynienia". Inny doradca, James Woolsey - były dyrektor CIA - oświadczył, że senator z Illinois "pomija fakt, że jesteśmy w stanie wojny z terroryzmem".
Obama błyskawicznie ripostował mówiąc, że krytykują go ludzie, którzy są współodpowiedzialni za to, że do dziś nie schwytano Osamy bin Ladena, ponieważ zamiast skupić wszystkie wysiłki na ściganiu go, wywołali wojnę z Irakiem.
"To ci sami ludzie, którzy przyczynili się do odwrócenia uwagi od walki z terroryzmem, do czego sprowadza się wojna w Iraku, w czasie, gdy mogliśmy przygwoździć tych, którzy rzeczywiście stoją za atakiem 11 września - powiedział.
Obama podkreślił, że jego wypowiedź na temat orzeczenia Sądu Najwyższego oznaczała tylko, że podejrzani o terroryzm mają prawo być wysłuchanymi w sądzie, a nie prawo do automatycznego zwolnienia z więzienia.
Argumentował też, że procesy sprawców zamachu na WTC w 1993 r. dowodzą, że istniejący cywilny system prawny może sobie poradzić z wymierzeniem sprawiedliwości terrorystom. Przeciwstawił mu powołany przez administrację prezydenta George'a W. Busha system trybunałów wojskowych, które nie osądziły jeszcze żadnego z oskarżonych o terroryzm.
Polemika Obamy z obozem McCaina to dalszy ciąg sporu o sposób walki z terroryzmem. Po ataku 11 września 2001 republikańska administracja Busha zarzuciła prezydentowi Billowi Clintonowi, że traktował terroryzm islamski jak zwykłe przestępstwo, z którym można walczyć głównie metodami policyjnymi, przy okazjonalnym tylko udziale armii. Doprowadziło to - zdaniem republikanów - do rozzuchwalenia Al-Kaidy.
Bush i jego ekipa nazwały walkę z islamskimi terrorystami wojną, którą trzeba prowadzić metodami wojskowymi - stąd także potraktowanie podejrzanych o terroryzm jako "walczących w armii wroga" (enemy combatants), a nie zwykłych przestępców, którym przysługują normalne prawa oskarżonego w procesie.
pap, keb