Według Rijsa przywódca opozycji zimbabweńskiej przebywa w ambasadzie "tymczasowo" od niedzieli. Rzecznik odmówił spekulowania, jak długo tam pozostanie.
Tsvangirai schronił się w ambasadzie Holandii po ogłoszeniu, że wycofuje się z drugiej tury wyborów wyznaczonej na piątek. Jako przyczynę wycofania podał narastającą w Zimbabwe przemoc, która uniemożliwia przeprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów. Powiedział, że nie może "żądać od wyborców, aby ryzykowali życiem" w sytuacji panującej w kraju "orgii przemocy".
Według rzecznika MDC policja przeprowadziła w poniedziałek nalot na siedzibę ugrupowania w stolicy Zimbabwe. Aresztowano ponad 60 osób, które uciekły przed prześladowaniami ze strony władz.
Władze natychmiast temu zaprzeczyła, podając, że jedynie zabrano stamtąd 39 osób do "centrum rehabilitacyjnego" w Ruwa, 30 km od Harare, z powodów sanitarnych. "To nie był rajd, towarzyszyliśmy inspektorom sanitarnym i pracownikom socjalnym" - powiedział rzecznik policji Wayne Bvudjizena.
MDC twierdzi, że od czasu pierwszej tury wyborów 29 marca około 90 jego członków zostało zabitych, a 200 tys. jego zwolenników wygnały z domów milicje lojalne wobec prezydenta Roberta Mugabego.
Mugabe zaprzecza, by jego ludzie ponosili za to odpowiedzialność.
Samego Tsvangiraia policja zatrzymywała już pięciokrotnie.
MDC obiecywało "pogrzebanie" w drugiej turze Mugabego, który rządzi nieprzerwanie krajem od uzyskania niepodległości w 1980 r. Partia Mugabego, Afrykański Narodowy Związek Zimbabwe - Front Patriotyczny (ZANU-PF), po raz pierwszy w wyborach z marca utraciła kontrolę nad parlamentem. W równoległych wyborach prezydenckich na Mugabego głosowało nieco ponad 43,2 proc., a na Tsvangiraia - 47,9 proc. Opozycja twierdzi że jej kandydat zgromadził 50,3 proc. głosów, czyli większość niezbędną do zwycięstwa już w pierwszej turze.
Wycofanie się opozycji z wyborów zwiększa izolację Mugabego, który pozostanie u władzy, i odwlecze rozwiązanie kryzysu nękającego kraj, niegdyś kwitnącą brytyjską Rodezję Południową - mówią analitycy polityczni.
Inflacja doszła tam do 165 tys. procent, bezrobocie osiągnęło 80 procent, miliony ludzi cierpią z powodu chronicznego braku żywności i paliwa. Kilka milionów opuściło kraj.
"To paskudna sytuacja gdzie nie spojrzeć. (...) Nie sądzę, by rozwiązanie znalazło się w bliskiej przyszłości, w ciągu kilku miesięcy - powiedział profesor nauk politycznych z Uniwersytetu Zimbabwe Eldred Masunungure.
Jego zdaniem "bardziej realistycznie należy się spodziewać długotrwałego procesu (zmian), ponieważ poza potępieniem społeczność międzynarodowa nie dysponuje realnie liczącymi się możliwościami działania przeciw Mugabemu i jego ekipie".
W wywiadzie radiowym, nadanym w poniedziałek w RPA, Tsvangirai oznajmił, że jest gotów negocjować z reżimem, pod warunkiem jednak ustania przemocy politycznej w kraju.
Zdaniem sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice rządu Zimbabwe nie będzie można uznać za prawomocny bez uczciwego przeprowadzenia drugiej tury wyborów prezydenckich.
"Stany Zjednoczone potępiają w naijsilniejszych słowach trwającą nadal kampanię przemocy prowadzoną przez rząd Zimbabwe przeciw własnemu ludowi" - oceniła Rice w oświadczeniu. Wezwała Radę Bezpieczeństwa ONZ i afrykańskie organizacje - Wspólnotę Rozwoju Afryki Południowej (SADC) i Komisję Bezpieczeństwa i Pokoju Unii Afrykańskiej do natychmiastowego zajęcia się kwestią Zimbabwe.
"Chcielibyśmy zaprzestania przemocy i politycznego rozwiązania kryzysu" - oświadczył rzecznik Departamentu Stanu USA Tom Casey. Powiedział, że USA oczekują reakcji Rady Bezpieczeństwa ONZ i sąsiadów Zimbabwe, ale nie oznacza to, że wyczerpały możliwości jednostronnego nacisku na Mugabego.
Wielka Brytania wezwała światowych przywódców do uznania reżimu Mugabego za nieprawomocny i nałożenia obszernego pakietu sankcji na krąg prezydenta Zimbabwe oraz dodatkowych sankcji finansowych na rząd zimbabweński.
"Międzynarodowa społeczność musi wysłać dobitny i wspólny sygnał: nie uznamy sfałszowanych wyborów, przemocy i zastraszania - powiedział w parlamencie brytyjski premier Gordon Brown. "Świat jest jednego zdania: takie status quo nie może trwać dalej" - podkreślił.
pap, keb