"Dokument wstępny, który już istnieje, pójdzie dalej" - powiedział podczas piątkowego briefingu Kouchner, którego kraj przewodzi teraz Unii. Nie podał szczegółów dokumentu. Szef francuskiej dyplomacji mówił, że na poniedziałkowym szczycie powinna zostać też poruszona kwestia wysłania do Gruzji "unijnych obserwatorów", przynajmniej w ramach misji OBWE.
Podczas briefingu na twierdzenie dziennikarki TVP, że dzień wcześniej mówił o możliwości nałożenia na Rosję sankcji, oświadczył, że powiedział co innego. "Mówiłem o ludziach z krajów, których nie zacytowałem, którzy mogliby chcieć to zrobić. A dziś słyszę o tym, że to Francja proponuje sankcje. To jest arcyfałszywe. Mamy szczyt w poniedziałek, sankcji nie będzie, będzie tekst, nad którym pracujemy" - powiedział Kouchner.
Już wcześniej w piątek źródło w Pałacu Elizejskim poinformowało, że Unia Europejska nie nałoży na szczycie w Brukseli sankcji na Rosję w odpowiedzi na konflikt gruzińsko-rosyjski. "Jesteśmy na etapie dialogu z Moskwą, a nie sankcji" - podkreślił dyplomata, który zastrzegł sobie anonimowość. Według tego źródła Rada Europejska oświadczy, że "sześciopunktowe porozumienie musi być przestrzegane w całości".
Porozumienie rozejmowe zostało wynegocjowane przez prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego w czasie jego wizyty w Moskwie i Tbilisi 12 sierpnia.
W czwartek agencje zachodnie podały, że szef francuskiej dyplomacji zapowiedział, że na poniedziałkowym nadzwyczajnym szczycie Unii będą rozważane sankcje wobec Rosji w związku z kryzysem wokół Gruzji. Kouchner zastrzegł ówczas, że "będą rozważane także inne środki". "Nie mogę sam zapowiedzieć sankcji, dopóki nie dojdzie do spotkania, lecz obecnie pracujemy nad tym z 26 partnerami. Próbujemy uzgodnić tekst wyrażający nasz sprzeciw" wobec sytuacji w Gruzji - oświadczył Kouchner na czwartkowej konferencji prasowej. Zastrzegł jednak, że sankcji nie proponuje sama Francja, ale "pewne kraje" członkowskie.
Przeciwko sankcjom wypowiedział się w piątek minister spraw zagranicznych Bułgarii Iwajło Kałfin.W wywiadzie dla prywatnego radia Darik minister Kałfin powiedział, że "UE powinna dać Rosji jasny sygnał, że uznanie niepodległości Abchazji i Osetii Południowej pokazuje najgorsze podejście do problemów międzynarodowych". Zaznaczył przy tym, że należy utrzymywać dialog z Moskwą.
Kałfin powiedział, że jest "negatywnie nastawiony do wprowadzenia sankcji wobec Rosji, ponieważ takie kroki nie odniosą skutku". Unia Europejska powinna natomiast - zdaniem szefa bułgarskiej dyplomacji - przygotować bardzo kategoryczne wspólne stanowisko i dać Rosji do zrozumienia, że jej zachowanie jest absolutnie nie do przyjęcia i utrudnia dialog z państwami unijnymi.
"Bardzo ważne jest, aby UE i Stany Zjednoczone były obecne w Gruzji i udzielały jej poparcia, wysyłając tam specjalnego wysłannika, obserwatorów i pomoc humanitarną. UE powinna opracować mechanizmy, które zapobiegłyby rozszerzeniu się konfliktu na inne obszary poradzieckie" - powiedział minister.
Według Kałfina apel prezydenta Micheila Saakaszwilego o niezwłoczne przyjęcie Gruzji do NATO jest niemożliwy do zrealizowania. Rosja - jak zauważył bułgarski minister - jednak nie powinna myśleć, że może decydować o losie innego państwa. "Gruzja jest niepodległym krajem i jej dążenie do NATO należy popierać" - oświadczył Kałfin.
Szwedzki minister spraw zagranicznych Carl Bildt, który wystąpił na konferencji prasowej w Sztokholmie wspólnie z szefową dyplomacji gruzińskiej Eką Tkeszelaszwili, wypowiedział się przeciwko sankcjom wobec Rosji. "Nigdy nie byłem wielkim zwolennikiem sankcji" - podkreślił. Jednocześnie dodał, że "Rosja sama wyrządziła sobie wielka szkodę".
Opowiedział się natomiast za wysłaniem międzynarodowych sił pokojowych na gruzińskie "terytoria separatystyczne" - do Osetii Południowej i Abchazji. Rosyjskie poczynania, "zwłaszcza po wtorku, kiedy Rosjanie podjęli zasadniczą i historyczną decyzję otwarcia na nowo kwestii granic byłych republik ZSRR", nie skłaniają jednak do optymizmu w tej sprawie - oświadczył Bildt.
Niektóre z krajów unijnych obawiają się kroków odwetowych ze strony Rosji. Brytyjski dziennik "Daily Telegraph" napisał, że rosną obawy, iż Rosja może ograniczyć w nadchodzących dniach dostawy ropy naftowej do państw Europy Zachodniej w odpowiedzi na groźby sankcji ze strony UE.
Gazeta podała, że władze na Kremlu miały polecić rosyjskim firmom naftowym przygotowanie się na ograniczenie dostaw ropy płynącej rurociągiem "Przyjaźń" do Niemiec i Polski.
Rosja wywiąże się z kontraktów na dostawy ropy naftowej do UE - wyraziły badzieję władze Niemiec. Rzecznik niemieckiego rządu nie chciał powiedzieć, czy Niemcy poprą ewentualne sankcje przeciwko Rosji. "Dla pani kanclerz (Angeli Merkel) istotne jest, że istnieje wyraźny sygnał politycznej jedności UE" - powiedział Wilhelm.
Dodał, że unijni przywódcy zgodzili się co do tego, że integralność terytorialna Gruzji musi być zagwarantowana oraz że uznanie niepodległości Osetii Południowej i Abchazji przez Rosję jest nie do zaakceptowania.
Jednak według źródeł w niemieckim MSZ, cytowanych przez "Frankfurter Allgemeine Zeitung", w dokumentach przygotowywanych przed szczytem nie ma mowy o sankcjach, a niemieccy dyplomaci obawiają się dyskusji na ten temat między krajami członkowskimi, które pokazałyby Moskwie, do jakiego stopnia słaba jest europejska determinacja.
Sceptyczny wobec sankcji jest znany z prorosyjskich sympatii niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier, członek koalicyjnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD).
"Trzeba mi jeszcze wyjaśnić, co dla Rosji jest sankcją" - oświadczył Steinmeier w piątkowym wywiadzie dla „FAZ". Jak ocenił, "w tak poważnej sytuacji należy zachować resztkę rozsądku". "Rosja będzie naszym sąsiadem i w naszym interesie jest powrót do normalnych stosunków" - powiedział.
We wprowadzenie sankcji nie wierzy Rosja. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oświadczył w czwartek, że rozmowy w sprawie sankcji wobec Rosji to produkt "chorej wyobraźni" i zachodniego zakłopotania.
Piątkowy „Kommiersant" pisze natomiast, że Rosja „pracuje" nad wieloma państwami UE, by na poniedziałkowym szczycie ograniczyły się jedynie do dyplomatycznych apeli.
Rosja liczy na "rozsądek" UE
W sprawie sankcji wypowiedział się w piątek rzecznik rosyjskiego MSZ Andriej Niestierienko. Rosja ma nadzieję, że w sprawie konfliktu gruzińsko-rosyjskiego w Unii Europejskiej "rozsądek zwycięży nad emocjami" i przywódcy UE znajdą siłę, by wyrzec się uprzedzeń i poddadzą sytuację niezależnej i obiektywnej analizie"- oświadczył.
"Droga konfrontacji nie jest korzystna dla żadnej ze stron" - dodał Niestierienko.
W wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej ARD premier Rosji Władimir Putin powiedział, że ma nadzieję, iż poniedziałkowy nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej zajmie "rozsądne stanowisko" w sprawie konfliktu na Kaukazie i nie uchwali żadnych sankcji wobec Moskwy.
"Kwestia sankcji nie jest dla nas obojętna. Mamy nadzieję, że przeważy rozsądek" - powiedział Putin, przyjmując ekipę ARD w Soczi. Zaznaczył, iż Rosja wycofa swe wojska z rdzennego terytorium Gruzji, gdy sytuacja uspokoi się.
"Nie mamy żadnego zamiaru pozostawiać naszych oddziałów na dłuższy czas w strefach bezpieczeństwa wokół Osetii Południowej i Abchazji" - zaznaczył były rosyjski prezydent.
Według niego Moskwa życzliwie przyjmie wysłanie do rejonu konfliktu obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). "Pomożemy również Osetii Południowej w zabezpieczeniu jej własnej granicy" - dodał Putin.
Jego zdaniem formułowane na Zachodzie obawy przed inwazją Rosji na Krym to "prowokacja". W przeciwieństwie do Osetii Południowej nie ma tam konfliktów etnicznych, "a granice Ukrainy uznaliśmy już dawno temu" - powiedział szef rosyjskiego rządu. Jak zaznaczył, potencjalne napięcia między ukraińskimi, rosyjskimi i tatarskimi mieszkańcami półwyspu to wewnętrzna sprawa Ukrainy.
Putin powtórzył w wywiadzie dla ARD swą wcześniejszą tezę, iż rządząca w USA Partia Republikańska była w związku z kampanią wyborczą zainteresowana eskalacją sytuacji na Kaukazie. Jego zdaniem Waszyngton liczył albo na to, że Gruzja odniesie "małe, szybkie zwycięstwo", albo na to, że obraz Rosji jako państwa wrogiego zapewni Republikanom dodatkowe wsparcie wyborcze.
Putin powtórzył niepotwierdzone zarzuty wobec prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego. Jak stwierdził, popełnione przez niego "zbrodnie wojenne" odebrały mu legitymację do sprawowania władzy i dlatego powinien sam ustąpić.em, pap