Ponadto Sikorski zagroził zawetowaniem wniosków końcowych ze szczytu, jeśli polskie postulaty w sprawie pakietu klimatyczno-energetycznego nie zostaną spełnione.
"Prezydent nam znacznie utrudnił zadanie, bo stworzył rzeczywistość, w której nasi partnerzy nie mają jasności co do jednolitego stanowiska Polski. Polska nie może mieć dwóch polityk zagranicznych, a w tej chwili wygląda na to, że ma, bo stanowisko prezydenta w szeregu kluczowych spraw jest przeciwne do tego, jakie ma rząd" - mówił Sikorski dziennikarzom tuż po rozpoczęciu szczytu UE w Brukseli.
Jak podkreślił, prezydent "ustanowił siebie jako prezydenta opozycyjnego wobec rządu, a tutaj chce w imieniu rządu przemawiać i podejmować decyzje". "To jest niedopuszczalne" - uznał.
Na sali po rozpoczęciu sesji Rady Europejskiej pozostali premier Donald Tusk i prezydent Lech Kaczyński, ministrowie finansów i spraw zagranicznych opuścili salę.
"Jesteśmy dżentelmenami. Kiedy prezydent przyszedł, wyszliśmy z sali" - powiedział dziennikarzom Rostowski.
"Prezydent ma precedencję protokolarną przed panem premierem, przede mną. I tak jak powiedział minister finansów: jesteśmy dżentelmenami, nie będziemy się szarpać" - dodał Sikorski.
W nieoficjalnych rozmowach ze strony rządowej można było usłyszeć, że prezydent "walczył o krzesło". "To obciach. Trzeba tę sprawę rozstrzygnąć raz na zawsze, niech zrobi to Trybunał Konstytucyjny" - powiedział jeden z polskich polityków.
Minister finansów podkreślił, że w składzie delegacji jest premier, minister finansów i szef MSZ, ale - jak mówił - prezydent "uważa się za szefa delegacji".
Sikorski mówiąc o rozmowach dotyczących pakietu klimatyczno-energetycznego tłumaczył, że "gramy o to, aby odwrócić decyzje z wiosny 2007 roku, które naraziłyby naszą gospodarkę na olbrzymie straty".
"To jest pokerowa, koronkowa gra, w której Polska jest gotowa zgłosić weto. Weto, jeśli nastąpiłyby próby narzucenia nam przymusu osiągnięcia porozumienia w sprawie pakietu klimatycznego już w przyszłym miesiącu. Na to się po prostu nie godzimy" - powiedział.
Sikorski dopytywany wyjaśnił, że chodzi o weto do wniosków końcowych szczytu, w których miałaby być określona "data przyjęcia ostatecznych technicznych rozwiązań".
Rostowski nie zgodził się z oceną, że prezydent wygrał batalię o udział w szczycie. "Jeśli tylko o to mu chodziło, żeby usiąść na tym krześle, to oczywiście tak. Ale jeśli chodziło mu o to, a zakładam, że jednak gdzieś o to może mu chodziło, żeby polityka polska w UE była wzmocniona, to nie wygrał, tylko przegrał ze stratą dla Polski" - powiedział.
ND, PAP