Poinformował, że członkowie ok. 15-osobowej delegacji noc spędzili na przedmieściach Bombaju u przyjaciół konsula Francji. Cztery osoby z delegacji już opuściły rezydencję i w pierwszej kolejności samolotem liniowym wylecą z Bombaju do Londynu.
Wylot francuskiego wojskowego samolotu, który miał zapewnić eurodeputowanym powrót do Paryża, opóźnia się. Nie wiadomo, kiedy samolot wyleci - relacjonował poseł, dodając, że maszyną tą mają wrócić - poza delegacją - turyści z Europy. Samolot wystartuje najpewniej między godz. 18.00 a północą - wyjaśnił.
Na pokładzie mają też być dziennikarze i lekarze - powiedział Masiel. Zastrzegł, że start się opóźni, jeśli samolot będzie czekał na ludzi jeszcze więzionych w hotelach.
Eurodeputowany powiedział, że rozważa też możliwość powrotu do Warszawy przez Monachium rejsowym lotem w nocy z piątku na sobotę.
Delegacja PE mieszkała w hotelu Taj Mahal zaatakowanym w środę wieczorem przez terrorystów.
Masiel poinformował, że żadnemu z członków delegacji nic się nie stało w czasie skoordynowanej akcji terrorystów. Media podawały wcześniej, że wśród członków delegacji byli ranni.
W największym niebezpieczeństwie był jeden z dwóch Brytyjczyków, który w środę wieczorem znajdował się w hotelowej recepcji, gdzie wpadli zamachowcy z bronią maszynową. Strzały padały kilka metrów od niego, na jego oczach zastrzelono kilkunastu ludzi - opowiadał polski eurodeputowany.
Według Masiela, akcja indyjskich służb po zamachach w Bombaju nie była dobrze zorganizowana i skoordynowana. "W rękach żołnierzy, policjantów czy strażaków nie widziałem żadnej krótkofalówki" - oświadczył. Akcja antyterrorystyczna stała się profesjonalna dopiero po 10 godzinach od jej rozpoczęcia - ocenił.
ND, PAP