Według gazety, oficjalnie nie potwierdzona, ale powszechnie spodziewana na podstawie przecieków ze sztabu prezydenta-elekta nominacja emerytowanego generała Jamesa Jonesa na prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego oraz zamiar pozostawienia Roberta Gatesa na stanowisku szefa Pentagonu to "mile widziane sygnały ciągłości".
W artykule redakcyjnym "WSJ" zwraca uwagę, że lewica Partii Demokratycznej jest rozczarowana, że do ścisłego kierownictwa zespołu Obamy ds. polityki zagranicznej i obronnej nie dostał się nikt z antywojennego skrzydła stronnictwa, które mocno popierało go w czasie prawyborów przeciwko Hillary Clinton.
Dziennik przypomina, że zarówno Gates, jak i Jones nie chcą pochopnego wycofania wojsk z Iraku i ostrzegają przez strategicznymi skutkami porażki USA w wojnie.
"Niezależnie od Iraku Gates zajmuje stanowisko różniące go od demokratycznego establishmentu w takich sprawach jak obrona rakietowa w Europie Wschodniej, wzmacnianie armii i unowocześnianie arsenału atomowego USA" - pisze "WSJ".
Na łamach nowojorskiej gazety także znany strateg polityczny Karl Rove - były główny doradca prezydenta Busha - komplementuje Obamę za nominacje do gabinetu na kluczowe stanowiska gospodarcze centrowych ekonomistów, jak desygnowany na ministra skarbu Timothy Geithner.
"Zespół ekonomiczny Obamy budzi zaufanie. Otoczył się on, generalnie biorąc, inteligentnymi doradcami z głównego nurtu, ekonomistami pierwszej klasy" - pisze Rove.
ab, pap