W odpowiedzi do dymisji podał się szef klubu NU-LS Wiaczesław Kyryłenko oraz jeden z jego zastępców, Roman Zwarycz. Obaj uchodzą za osoby zbliżone do Juszczenki, który od końca listopada pełni funkcję szefa partii Sojusz Ludowy Nasza Ukraina.
Decyzję klubu NU-LS ogłosił z trybuny parlamentarnej inny zastępca szefa frakcji NU-LS, były minister spraw zagranicznych Borys Tarasiuk.
"Czas intryg i niszczenia parlamentaryzmu skończył się. Większość członków klubu NU-LS poparła umowę o powołaniu koalicji NU-LS z BJuT i Blokiem Wołodymyra Łytwyna. Umowa ta zostanie podpisana jeszcze dziś (we wtorek)" - oświadczył.
Tarasiuk zapowiedział jednocześnie, że w najbliższym czasie jego klub wybierze nowe kierownictwo, które "nie będzie już słuchało instrukcji z zewnątrz", czyli - jak zasugerował - z kancelarii prezydenckiej.
Nowa koalicja teoretycznie będzie dysponowała 248 głosami, tylu bowiem posłów liczą tworzące ją kluby. Zważając jednak na to, że wejście do koalicji poparło tylko 37 deputowanych z 72-osobowego klubu NU-LS, może okazać się, że w rzeczywistości sojusz ten będzie oparty tylko na 213 mandatach w 450-osobowej izbie.
Nie oznacza to, że koalicja nie będzie miała w głosowaniach parlamentarnych niezbędnej większości. Niedawne głosowanie nad kandydaturą nowego przewodniczącego parlamentu, którym został Wołodymyr Łytwyn pokazało, że kierowana przez premier Tymoszenko koalicja może liczyć na wsparcie Komunistycznej Partii Ukrainy; to właśnie jej głosy zdecydowały wówczas o wyborze Łytwyna.
Ukraiński parlament nie miał koalicji od września, kiedy to rozpadł się alians BJuT z NU-LS. W październiku prezydent Juszczenko ogłosił w związku z tym przedterminowe wybory, jednak nie zdołał ich przeforsować ze względu na brak zgody deputowanych na ich sfinansowanie.
Juszczenko sprzeciwiał się powołaniu koalicji ze względu na konflikt z Tymoszenko, którą traktuje jako konkurentkę w przyszłorocznych wyborach prezydenckich.
ND, PAP