Przemawiając po raz ostatni w Parlamencie Europejskim w roli przewodniczącego Rady Europejskiej, Sarkozy skorzystał z okazji, by zaapelować do prezydenta Lecha Kaczyńskiego o dotrzymanie słowa i zakończenie ratyfikacji Traktatu z Lizbony.
"Traktat z Lizbony negocjował nie premier (Donald) Tusk, ale prezydent Kaczyński ze swym bratem bliźniakiem, który był wówczas premierem. A wciąż brakuje podpisu pod ratyfikacją" - powiedział Sarkozy.
Przypomniał, że główne negocjacje z Polską toczyły się na czerwcowym szczycie w 2007 roku Brukseli za niemieckiego przewodnictwa w lokalach delegacji Francji, skąd prezydent Lech Kaczyński dzwonił do Jarosława Kaczyńskiego. Dlatego Sarkozy nie rozumie, czemu polski prezydent w Brukseli zgodził się na traktat, a w Warszawie odmawia jego ratyfikacji. "Muszę być uczciwy i o tym mówić" - zastrzegł.
"Zrobiłem wszystko, by osiągnąć kompromis z Polską. (...) Nikt nie chciał, byśmy zostawili Polskę samą sobie" - przypomniał.
Dodał, że pojechał też do Gdańska 6 grudnia, gdzie "zrozumiał" polskie problemy z pakietem klimatyczno-energetycznym, i obiecał, że będzie "pomagać". Eurodeputowanym tłumaczył, że wynegocjowane w pakiecie ustępstwa dla Polski są uzasadnione, gdyż jej gospodarka "ucierpiała z powodu transformacji systemu gospodarczego z komunistycznego na rynkowy".
"Polska to jeden z sześciu największych krajów UE. Potrzebujemy was. Ale Polska oprócz praw w UE ma obowiązki. To duży kraj i nie zarzucajcie mi, że od Polski oczekuję więcej niż od innych" - powiedział Sarkozy.
ND, ab, PAP