Jak podaje dziennik "Haarec" na swej stronie internetowej, Partia Pracy miała uzyskać 13 mandatów a ugrupowanie radykalnej prawicy Nasz Dom Izrael (Israel Beiteinu) - 15 miejsc.
Przywódcy obu rywalizujących głównych partii - Cipi Liwni z Kadimy i Benjamin Netanjahu z Likudu - ogłosili już swoje wyborcze zwycięstwo. Jak pisze "Haarec", decyzja o powierzeniu misji sformowania nowego rządu zależy obecnie od prezydenta kraju Szimona Peresa i jest prawdopodobne, iż po konsultacjach z liderami głównych partii nie będzie mieć innego wyboru jak tylko poruczyć ją przywódcy prawicy Netanjahu.
Izraelski dziennik wskazuje, iż według dotychczasowych danych prawicowy blok, kierowany przez Netanjahu, mógłby liczyć w Knesecie 63-64 miejsca, podczas gdy Cipi Liwni byłaby w stanie zgromadzić wokół Kadimy nie więcej jak 56-57 deputowanych. To oznacza, iż po raz pierwszy w historii Izraela partia, która uzyskała największe poparcie w wyborach, nie stworzy nowego rządu.
"Języczkiem u wagi" w procesie formowania nowego rządu staje się prawicowe ugrupowanie Nasz Dom Izrael, które po wtorkowych wyborach jest trzecią siłą w izraelskim parlamencie. Jego lider Awigdor Lieberman wcześniej oznajmił, że jest gotów rozmawiać zarówno z Likudem, jak i z Kadimą. Przyznał jednak, że marzy mu się rząd nacjonalistyczny.
Izrael czekają obecnie tygodnie trudnych rozmów liderów obu głównych partii w sprawie tworzenia koalicji - to zaś, jak pisze BBC News, oznacza, że nowy izraelski rząd nie powstanie wcześniej niż za kilka tygodni. Zgodnie z prawem wskazany przez prezydenta zwycięzca wyborów ma 42 dni na stworzenie nowego rządu.pap, ab, keb
Pitbul: pies na polityków. Nowy portal rozrywkowy zaprasza!