Bunt żołnierzy paramilitarnych sił ochrony pogranicza (BDR), do którego doszło w ich kwaterze głównej w Dhace, spowodowany był sporem o wysokość żołdu. Rozprzestrzenił się na kilkanaście mniejszych miast w kraju. W jego wyniku zginęło co najmniej 80 osób, w większości oficerów, a dziesiątki innych wciąż uważa się za zaginionych.
Podczas zbiorowego pogrzebu w stolicy kraju trumny oficerów były przykryte flagami narodowymi, a trębacze odegrali sygnał wzywający na capstrzyk. Nad głowami żałobników przeleciały wojskowe myśliwce.
Premier Hasina Wazed nakazała utworzenie specjalnego trybunału do osądzenie zabójców i poprosiła o pomoc FBI i Scotland Yard.
W weekend wojskowi przyrzekli lojalność premier Hasinie, która doszła do władzy zaledwie dwa miesiące temu po wyborach parlamentarnych kończących dwuletnią władzę wspieranego przez wojsko rządu tymczasowego.
Rząd wycofał się również z obietnicy amnestii dla osób odpowiedzialnych za bunt i masakrę oficerów, ponieważ protestowali dowódcy armii. Twierdzą oni, że gdyby premier zamiast negocjować i obiecywać ułaskawienia, pozwoliła na rozwiązanie siłowe, można by uratować wiele osób.
Policja zidentyfikowała jako podejrzanych około tysiąca członków BDR. Część z nich może być oskarżonych o morderstwo.
"Zabójcy byli tak skuteczni, ukrywając zwłoki, że bardzo trudno jest nam je odnaleźć" - powiedział jeden ze strażaków przeszukujących kwaterę główną BDR w Dhace.
Ze zbiorowych grobów i kanalizacji wydobyto na razie 77 ciał, 71 oficerów wciąż uznaje się za zaginionych. Masakrę do której doszło w ubiegłą środę podczas dorocznego spotkania, na którym obecnych było 181 oficerów, przeżyło tylko 33 z nich.
ND, PAP