Nuklearny szantaż i ciągłe zrywanie negocjacji, które warunkują rację bytu Korei Północnej jeszcze przez długi czas mogą wyznaczać modus vivendi reżimu w Phenianie.
Społeczność międzynarodowa, która od kilku lat próbuje spacyfikować atomowe zapędy Korei Północnej najwyraźniej jednak nie ma realnej wizji na przyszłość. Koniec nuklearnego reżimu byłby bowiem olbrzymim wyzwaniem dla Korei Południowej, która musiałaby wziąć na siebie ciężar utrzymania 22 milionów wyniszczonych głodem i terrorem, zastraszonych i kompletnie nieprzystosowanych do współczesnych realiów Koreańczyków z Północy.
Nawet Chińczycy, którzy uchodzili przez lata za stronników Kim Dzong Ila na wszelki wypadek wolą zabezpieczyć się przed groźbą napływu uciekinierów z Korei Północnej. Pekin od 2006 r. buduje czterometrowe ogrodzenia z drutu kolczastego wzdłuż granicznego odcinka rzeki Jalu. W tej sytuacji rakietowy straszak nadal jest bardzo wygodnym i niezwykle skutecznym narzędziem w rękach Phenianu. W ubiegłym roku ONZ przeprowadził jedną z największych w historii akcję pomocy żywnościowej przesyłając ponad 0,5 mln ton zboża dla Korei. Dzięki takiemu wsparciu reżim Kima wciąż ma się dobrze.
[[mm_1]]