Szumnie zapowiadane otwarcie brytyjskiej Partii Pracy na środowisko polskich imigrantów to nic innego jak tylko kolejny etap ideowego liftingu laburzystów, który ma powstrzymać ich spadające notowania i poprawić ogólny wizerunek stronnictwa.
Właśnie odświeżenie wizerunku jest w tej chwili brytyjskiej lewicy niezmiernie potrzebne. Partią targają bowiem
skrzętnie dotychczas skrywane przed opinią publiczną ostre spory wewnętrzne przypominające nieco starcie buldogów pod dywanem. Coraz więcej działaczy Partii Pracy zaczyna krytykować swojego lidera premiera Gordona
Browna. Lista zarzutów wobec Browna jest bardzo długa. Sfrustrowani laburzyści krytykują go m.in. za nieumiejętną strategię regulacji na rynku bankowym, która doprowadziła do kryzysu w sektorze finansowym oraz za opieszałość we wprowadzaniu powszechnego systemu dowodów tożsamości (tzw. ID cards).
Młodsze pokolenie laburzystów zaczyna tracić cierpliwość i nie ma ochoty czekać aż ich lider kompletnie się wypali i skaże ich stronnictwo na klęskę. Największe apetyty na schedę po Brownie mają minister edukacji Ed Balls oraz szef dyplomacji David Miliband.
Niewykluczone więc że strategia polegająca na wprowadzaniu nowych akcentów do partyjneog programu (takich jak chociażby postulat zacieśniania kontaktów z polskimi imigrantami) to nic innego jak tylko przygotowania do
zbliżającej się nieuchronnie rozgrywki o władze w łonie Partii Pracy.
skrzętnie dotychczas skrywane przed opinią publiczną ostre spory wewnętrzne przypominające nieco starcie buldogów pod dywanem. Coraz więcej działaczy Partii Pracy zaczyna krytykować swojego lidera premiera Gordona
Browna. Lista zarzutów wobec Browna jest bardzo długa. Sfrustrowani laburzyści krytykują go m.in. za nieumiejętną strategię regulacji na rynku bankowym, która doprowadziła do kryzysu w sektorze finansowym oraz za opieszałość we wprowadzaniu powszechnego systemu dowodów tożsamości (tzw. ID cards).
Młodsze pokolenie laburzystów zaczyna tracić cierpliwość i nie ma ochoty czekać aż ich lider kompletnie się wypali i skaże ich stronnictwo na klęskę. Największe apetyty na schedę po Brownie mają minister edukacji Ed Balls oraz szef dyplomacji David Miliband.
Niewykluczone więc że strategia polegająca na wprowadzaniu nowych akcentów do partyjneog programu (takich jak chociażby postulat zacieśniania kontaktów z polskimi imigrantami) to nic innego jak tylko przygotowania do
zbliżającej się nieuchronnie rozgrywki o władze w łonie Partii Pracy.