"W roku 1966 w samym sercu napięć na linii Wschód-Zachód nasze wycofanie z organizacji było szokiem. Lecz w roku 2009 nasz powrót oznacza jedynie przystosowanie i nie wywołuje żadnego poruszenia na arenie międzynarodowej" - powiedział Fillon w Zgromadzeniu Narodowym.
"Francja - sojusznik, lecz nie wasal, wierna, lecz niezależna, zawsze przyjacielska, lecz nigdy nie podporządkowana: oto charakter naszych stosunków z Ameryką" - dodał francuski premier.
Ocenił, że "przyjaźni nie należy mieszać z naiwnością".
We wtorek we francuskim parlamencie odbywa się debata i głosowanie nad przedstawionym przez prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego projektem powrotu Francji do struktur wojskowych NATO, z których wystąpiła w roku 1966 na mocy decyzji prezydenta Charles'a de Gaulle'a.
W związku z powrotem kraju do struktur dowódczych NATO francuski premier wnioskuje o głosowanie w sprawie wotum zaufania dla swego rządu. Premier odpowiada przed Zgromadzeniem m.in. za politykę zagraniczną swego gabinetu.
Z kalkulacji sił w parlamencie wynika, że mimo frondy części deputowanych rządzącej Unii na rzecz ruchu Ludowego (UMP) zdecydowana większość parlamentarna poprze powrót do sojuszu.
Francuskie Zgromadzenie Narodowe poparło we wtorek pełny powrót Francji do NATO, udzielając zarazem wotum zaufania rządowi Francois Fillona.Zgodnie z oczekiwaniami za decyzją rządu w tej sprawie głosowała większość izby - 329 deputowanych, przeciw zaś - 238. Wniosek wsparła, z wyjątkiem kilku deputowanych, rządząca Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Przeciw wypowiedziała się opozycja - Partia Socjalistyczna (PS), Zieloni i skrajna lewica.
Wbrew głoszonym wcześniej przekonaniom, "za" głosowało wielu przeciwników francuskiego powrotu do NATO z rządzącej partii, gdyż nie chcieli oni zagrozić istnieniu gabinetu Fillona.
W parlamencie odbyła się we wtorek debata i głosowanie nad przedstawionym przez prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego projektem powrotu Francji do struktur dowódczych NATO, z których kraj ten wystąpił w roku 1966 na mocy decyzji prezydenta Charles'a de Gaulle'a. Premier Fillon poddał założenia swojej polityki zagranicznej, w tym kwestię powrotu do Sojuszu, pod ocenę parlamentu, wnosząc jednocześnie o wotum zaufania dla swego rządu.
Głosowanie poprzedziły wystąpienie premiera i gorąca debata w izbie niższej parlamentu. Fillon podkreślił, że powrót kraju do struktur wojskowych NATO nie jest radykalną zmianą, ale jedynie "przystosowaniem".
"W roku 1966 w samym sercu napięć na linii Wschód-Zachód nasze wycofanie z organizacji było szokiem. Lecz w roku 2009 nasz powrót oznacza jedynie przystosowanie i nie wywołuje żadnego poruszenia na arenie międzynarodowej" - powiedział Fillon w Zgromadzeniu Narodowym.
"Francja - sojusznik, lecz nie wasal, wierna, lecz niezależna, zawsze przyjacielska, lecz nigdy nie podporządkowana: oto charakter naszych stosunków z Ameryką" - dodał premier. Ocenił, że "przyjaźni nie należy mieszać z naiwnością".
Fillon podkreślił, że francuska dyplomacja zachowa "autonomię", w tym kontrolę nad swoim arsenałem nuklearnym i swobodę w decyzji o wysyłaniu za granicę swoich wojsk.
W trakcie debaty politykę zagraniczną rządu zaatakowali deputowani socjalistyczni. Były premier Laurent Fabius (PS) przywołał, przeciwstawiając się powrotowi Francji do struktur dowódczych sojuszu, postać generała de Gaulle'a, i zarzucił rządowi przyjmowanie "logiki bloków" w wielobiegunowym świecie.
"Mówi pan nam, że nie ma żadnego ryzyka. My myślimy, że ono istnieje. Mówi pan nam, że będziemy mieli tyle samo co teraz niepodległości i jeszcze większy wpływ. Ostrzegamy pana: myślimy, że w rzeczywistości będziemy mieli mniej niepodległości i mniej wpływu" - zwrócił się do Fillona Fabius. Zaznaczył, że Francja nie byłaby zdolna "praktycznie i politycznie" odmówić udziału u boku USA w wojnie w Iraku w 2003 roku, gdyby już wtedy w pełni była w NATO.
Głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym otwiera drogę Francji do objęcia pełnej roli w Sojuszu, co ma nastąpić formalnie na szczycie NATO 3 i 4 kwietnia we francuskim Strasburgu i niemieckim Kehl.
pap, keb
Czytaj też: "Pawlakgate"