Dotyczyło ono starszego posterunkowego Marcina Świderskiego, jeńca Ostaszkowa, rozstrzelanego w Kalininie (obecnym Twerze) i pogrzebanego w pobliskim Miednoje.
GPW odmawia rehabilitacji Świderskiego i innych ofiar zbrodni katyńskiej, twierdząc, że dokumenty dotyczące tego mordu nie zachowały się, więc nie może ona rozpatrzyć wniosków o rehabilitację.
Sędzia Tatiana Pawlukowa zgodziła się z argumentacją prokuratury i odrzuciła skargę Memoriału.
Stowarzyszenie zapowiedziało już odwołanie się od tego wyroku do Moskiewskiego Sądu Miejskiego.
"Nie mieliśmy podstaw, by spodziewać się czegoś innego. Jednak nadzieja tliła się w nas do końca" - powiedział szef sekcji polskiej Memoriału Aleksandr Gurianow.
Marcin Świderski urodził się 22 września 1888 roku w Łodzi. W Policji Państwowej - od 1915 roku. Co najmniej od 1936 roku pełnił służbę w województwie łódzkim. We wrześniu 1939 roku - w V Komisariacie w Łodzi.
Jest jedną z 22 ofiar mordu katyńskiego zidentyfikowanych podczas śledztwa, które w latach 1990-2004 prowadziła Główna Prokuratura Wojskowa (najpierw ZSRR, a później Federacji Rosyjskiej). Jego dokumenty znaleziono 23 sierpnia 1991 roku w czasie ekshumacji w Miednoje.
Wśród uczestników tamtej ekshumacji w Miednoje był pułkownik Siergiej Szałamajew, który w obecnym procesie był jednym z przedstawicieli GPW. Mimo to utrzymywał, że prokuratura nie dysponuje żadnymi materiałami, dowodzącymi, iż Świderski był represjonowany.
Jego nazwiska - powiedział Szałamajew - nie ma ani w uchwale Politbiura KC WKP(b) z 5 marca 1940 roku, na mocy której polscy jeńcy zostali skazani na śmierć, ani też w notatce szefa KGB Aleksandra Szelepina z 3 marca 1959 roku, potwierdzającej, iż zostali oni rozstrzelani. Jest tylko informacja, że został przekazany do dyspozycji NKWD w Kalininie - podkreślił.
Wtórował mu drugi z przedstawicieli GPW, pułkownik Aleksandr Kosmodiemiański, który oświadczył, że fakt ekshumacji nie dowodzi, że Świderski padł ofiarą represji.
"Nie mamy danych, kto konkretnie, kiedy i w jakich okolicznościach go rozstrzelał" - oznajmił prokurator. "Nie można więc powiedzieć, że wobec niego zastosowane zostały państwowe środki przymusu" - dodał.
Kosmodiemiański zakwestionował też, że w 1940 roku Politbiuro KC WKP(b) z Józefem Stalinem na czele było najwyższym organem władzy w ZSRR. "Na jakiej podstawie twierdzi Pan, że Politbiuro KC WKP (b) było najwyższym organem władzy w ZSRR?" - z całą powagą zapytał prokurator Gurianowa.
Przedstawiciel Memoriału ocenił rozprawę mianem "groteski".
Stowarzyszenie skierowało do sądu dziesięć jednakowych wniosków, dotyczących łącznie 16 ofiar zbrodni katyńskiej.
25 grudnia 2008 roku, 22 stycznia i 18 marca Sąd Rejonowy w Moskwie odrzucił zażalenia stowarzyszenia dotyczące pozostałych 15 Polaków. 10 i 12 marca Moskiewski Sąd Miejski już utrzymał w mocy wyroki sądu pierwszej instancji wobec 13 z nich. Ostatnie trzy skargi apelacyjne powinny trafić na jego wokandę na przełomie kwietnia i maja.
Memoriał, organizacja pozarządowa dokumentująca zbrodnie stalinowskie, domaga się, aby sąd zobligował Główną Prokuraturę Wojskową, by ta w postępowaniach dotyczących polskich jeńców zamordowanych w 1940 roku przez NKWD przestrzegała rosyjskiej ustawy z 1991 roku o rehabilitacji ofiar represji politycznych.
Stanowi ona, że prokuratura powinna albo wystawić zaświadczenie o rehabilitacji, albo orzeczenie o braku podstaw do niej. W tym drugim wypadku ma obowiązek skierowania swojej decyzji do sądu, który powinien się do niej ustosunkować.
GPW konsekwentnie odmawia rozpatrzenia wniosków, twierdząc, że nie ma żadnych dowodów, iż osoby, o których rehabilitację wnioskuje Memoriał, były ofiarami represji politycznych.
ND, PAP