Sprzeciw Turcji wobec kandydatury Andersa von Rasmussena wydaje się być wyrachowaną zagrywką polityczną. Turcy bowiem mogą bardzo wiele uzyskać w zamian za wycofanie sprzeciwu.
Od dawien dawna w dyplomacji arabskiej, tureckiej i perskiej funkcjonuje niepisany zwyczaj sprzeciwiania się rzeczom nieistotnym. Chodzi o to, aby w dogodnym momencie wycofać sprzeciw, a w zamian uzyskać jakąś korzyść polityczną. Z punktu widzenia Turcji znacznie ważniejszą sprawą niż osoba szefa NATO jest umowa z USA dotycząca korzystania przez amerykańskie wojska z baz i lotnisk w Turcji. Bazy te są Amerykanom niezbędne: wiedzie przez nie droga do amerykańskich baz w Iraku. Tędy przewozi się ciężki sprzęt, aprowizację itp. Za korzystanie z tych baz, USA zgodziły się rocznie płacić Turcji 3 miliardy dolarów. W 2009 roku umowa wygasa i trzeba będzie ją renegocjować. Aby uzyskać korzystniejsze warunki, Turcja może zgodzić się wycofać sprzeciw wobec kandydatury Rasmussena.