Wiktor Juszczenko, przed zbliżającymi się wyborami, stara się odrobić polityczne straty. Choć oficjalna deklaracja o powtórnym kandydowaniu jeszcze nie padła, z aluzyjnych wypowiedzi typu: „Państwu jest potrzebny prezydent patriota”, można wnioskować, że polityk nie ma zamiaru poddać się bez walki. Jednak brawa, jakie rozległy się w ukraińskim parlamencie, po zatwierdzeniu niekorzystnej dla głowy państwa daty wyborów prezydenckich, pokazały dobitnie: z Juszczenką już nikt się nie liczy.
Prezydent ogłosił śmiałe inicjatywy, takie jak przekształcenie jednoizbowego parlamentu w dwuizbowy i kolejny raz żongluje groźbą rozwiązania Rady Najwyższej (przedterminowe wybory parlamentarne zapowiadał jeszcze jesienią, była to jednak kolejna pusta deklaracja, co nie dodało głowie państwa autorytetu). Zdaniem większości ekspertów, próby liftingu bezbarwnej prezydentury spalą na panewce. Bohater Majdanu, Juszczenko roztrwonił swą ogromną popularność w politycznych wojnach. Jego szanse na reelekcje są minimalne, a sam jest obiektem niewybrednych politycznych żartów.
Punkty zyskuje tymczasem były przewodniczący Rady Najwyższej, Arsenij Jaceniuk. Młody i prężny lider formalnie proprezydenckiej frakcji „Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona", może okazać się czarnym koniem wyścigu prezydenckiego, dzięki poparciu tej części Ukraińców, która dość ma skłóconej pomarańczowej pary i nie chce głosować na niebieskiego Janukowycza (wbrew pozorom, podział sprzed pięciu lat, wciąż determinuje wielu wyborców).
Trzy nazwiska, które będą się liczyć podczas jesiennej kampanii wyborczej to: Janukowycz, Tymoszenko i właśnie Jaceniuk. Juszczenko został w tyle już dawno. W dużej mierze na własne życzenie – zabrakło mu rewolucyjnej odwagi w prowadzaniu niezbędnych reform. Zamiast tego ugrzązł w personalnych przepychankach i małostkowych kłótniach.
Angielskie wyrażenie flogging a dead horse oznacza wysilanie się na darmo. Ambitne otoczenie prezydenta, stara się, co prawda „reaktywować prezydenta", jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczą, że Juszczenko jest politycznym trupem i zamiast nowych programów, czas na napisanie epitafium.
Punkty zyskuje tymczasem były przewodniczący Rady Najwyższej, Arsenij Jaceniuk. Młody i prężny lider formalnie proprezydenckiej frakcji „Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona", może okazać się czarnym koniem wyścigu prezydenckiego, dzięki poparciu tej części Ukraińców, która dość ma skłóconej pomarańczowej pary i nie chce głosować na niebieskiego Janukowycza (wbrew pozorom, podział sprzed pięciu lat, wciąż determinuje wielu wyborców).
Trzy nazwiska, które będą się liczyć podczas jesiennej kampanii wyborczej to: Janukowycz, Tymoszenko i właśnie Jaceniuk. Juszczenko został w tyle już dawno. W dużej mierze na własne życzenie – zabrakło mu rewolucyjnej odwagi w prowadzaniu niezbędnych reform. Zamiast tego ugrzązł w personalnych przepychankach i małostkowych kłótniach.
Angielskie wyrażenie flogging a dead horse oznacza wysilanie się na darmo. Ambitne otoczenie prezydenta, stara się, co prawda „reaktywować prezydenta", jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczą, że Juszczenko jest politycznym trupem i zamiast nowych programów, czas na napisanie epitafium.