W położonej 30 kilometrów od Tbilisi bazie Muchrowani zbuntował się batalion wojsk pancernych. Nie wiadomo, jakie żądania wysuwano.
Wcześniej agencja Interfax podała jednak, że dowódca bazy Mamuka Gorgiaszwili wydał oświadczenie, w którym skrytykował władze Gruzji. "Nie sposób patrzeć spokojnie, jak nasz kraj się rozpada i trwa konfrontacja. Ale nasz batalion wojsk pancernych nie ucieknie się do przemocy" - zacytowała agencja jego oświadczenie.
Po kilku godzinach do bazy wjechało około 30 czołgów i pojazdów opancerzonych. Przybyli tam także prezydent Micheil Saakaszwili oraz ministrowie obrony i spraw wewnętrznych. Buntownicy się poddali, a ich dowódcę aresztowano.
Minister obrony Dawid Sicharulidze poinformował, że dowódcy pododdziałów znajdujących się w bazie i uczestniczący w buncie zostali usunięci ze stanowisk. Według niego w buncie uczestniczyło kilkuset żołnierzy, a także cywile niezwiązani z bazą.
Saakaszwili powiedział w wystąpieniu telewizyjnym, że bunt był sprawą odosobnioną i że sytuacja w kraju jest pod kontrolą.
"Osobiście prowadziłem negocjacje z buntownikami i zasugerowałem, żeby złożyli broń i oddali się w ręce policji" - powiedział prezydent, nie ukrywając, że dał do zrozumienia, iż w przeciwnym razie użyje siły.
"W planach było wywołanie buntu na wielką skalę w Tbilisi, działanie przeciwko suwerenności Gruzji oraz przeciwko integracji europejskiej i euroatlatyckiej" - oznajmił. Według władz gruzińskich spiskowcy chcieli także zabić prezydenta Saakaszwilego.
Sicharulidze powiedział natomiast, że spiskowcy chcieli udaremnić rozpoczynające się w środę i mające potrwać do 1 czerwca manewry wojskowe NATO w Gruzji.
Rosja żąda ich odwołania, oceniając je jako "prowokację". Prezydent Dmitrij Miedwiediew nazwał je niebezpiecznym posunięciem, które może zagrozić wysiłkom zmierzającym do poprawy relacji między Moskwą a Sojuszem.
Strona rosyjska utrzymuje, że Gruzja przygotowuje się do ataku na Abchazję i Osetię Południową - dwa separatystyczne regiony, które utraciła w wyniku wojny z Rosją w sierpniu ubiegłego roku.
Szef Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Konstantin Kosaczow oświadczył we wtorek, że mieszkańcy Osetii Południowej porzucają swe domostwa z obawy przed manewrami. "Są skrajnie zaniepokojeni" - powiedział, dodając, że obawiają się powtórzenia sytuacji z ubiegłego roku, gdy po manewrach NATO nastąpiła "gruzińska agresja".
Rzeczniczka NATO Carmen Romero powiedziała jednak, że NATO nie zamierza odwoływać ćwiczeń w Gruzji mimo buntu w bazie wojskowej w tym kraju. Sekretarz generalny NATO Jaap de Hoop Scheffer mówił wcześniej, że ćwiczenia nie są skierowane przeciwko Rosji i że Sojusz nie ma nic do ukrycia. Są częścią programu NATO "Partnerstwo dla Pokoju", w którym Gruzja uczestniczy od 1994 roku.
Saakaszwili zaapelował we wtorek do Rosji, by - jak się wyraził - "powstrzymała się od prowokacji".
Rosja zaprzeczyła we wtorek, by miała związek ze spiskiem w Gruzji, i zarzuciła Saakaszwilemu, że chce odwrócić uwagę od problemów w swym kraju.
Ambasador Rosji przy NATO Dmitrij Rogozin powiedział, że "fakt, iż bunt wybuchł w brygadzie resortu obrony, odzwierciedla wszechogarniający kryzys polityczny i gospodarczy, który się pogłębia pod rządami Micheila Saakaszwilego". "Saakaszwili i jego otoczenie próbują tłumaczyć następstwa swojej głupoty knowaniami Moskwy" - powiedział Rogozin.
Według gruzińskiej opozycji bunt był "przedstawieniem" mającym odwrócić uwagę od trwających od blisko miesiąca protestów przeciwko prezydentowi. Przeciwnicy szefa państwa zarzucają mu, że zgromadził w swoich rękach zbyt dużą władzę i że jego nieudolne przywództwo w trakcie ubiegłorocznej wojny z Rosją doprowadziło do utraty części terytorium.
Rzecznik Pentagonu Bryan Whitman oświadczył, że bunt w gruzińskiej bazie wojskowej wydaje się odosobnionym incydentem. "Do tego zdarzenia dopiero co doszło i wciąż analizujemy sytuację, ale nie zmienia to naszych długoterminowych relacji z Gruzją" - powiedział. Zapytany o zarzuty dotyczące udziału Rosji w wywołaniu buntu, odparł: "Nie mam na ten temat żadnych informacji".
Wspólne manewry NATO i Gruzji mają się odbyć w regionie Waziani, około 20 km na wschód od Tbilisi. Planowany jest udział 1300 żołnierzy z 19 krajów. Scenariusz zakłada, że w odpowiedzi na kryzys siły Sojuszu zgodnie z mandatem ONZ przeprowadzają operację wojskową.
ND, PAP, keb