Nazir Chetmat, szef rady prowincji Farah, powiedział agencji Reutera, że rozgniewani wieśniacy przywieźli ciężarówkami ciała 30 osób do biura gubernatora, aby udowodnić, jak wielka była liczba cywilnych ofiar.
Chetmat ocenia, że w istocie zginęło ponad 50 osób. Inni członkowie władz mówią o 70, a nawet stu zabitych.
"Dzisiaj ciała 30 cywilów przywieziono do biura gubernatora, aby wykazać, że cywile byli zabijani przez obydwie strony. Ludzie mówili mi, że talibowie używali ich jako tarcz, aby obronić się zarówno przez afgańskimi, jak i amerykańskimi siłami" - powiedział.
Mieszkańcy wioski Gerani opowiadali przedstawicielom afgańskich władz, że umieścili kobiety i dzieci oraz osoby starsze w kilku domach, aby chronić je przed walkami. Jednak nadleciały samoloty i zrzuciły bomby na te domy, zabijając większość znajdujących się w nich osób.
Afgańskie władze poinformowały, że walki rozpoczęły się gdy talibowie dokonali egzekucji na trzech byłych pracownikach lokalnych władz. Afgańskie wojsko otrzymało od sił koalicji wsparcie z powietrza.
W toczących się od poniedziałku walkach zginęło 25 talibów i trzech afgańskich policjantów.pap, keb