Francji zależało na przełożeniu debaty, ma bowiem nadzieję, że opóźnienie pozwoli jej na osiągnięcie porozumienia z Libią w sprawie podwyższenia odszkodowań dla rodzin 170 ofiar zamachu z 1989 r. na samolot francuskich linii lotniczych UTA, który rozbił się nad Nigrem.
Paryż zagroził, że sprzeciwi się przyjęciu rezolucji, jeśli nie ułoży się z Libią. "Jeśli nie będzie sprawiedliwego porozumienia ze stroną libijską, Francja nie będzie miała innego wyjścia, niż sprzeciwić się projektowi rezolucji" - oświadczył we wtorek francuski rzecznik.
Sprzeciw Francji, która ma w Radzie prawo weta, sprawił, że głosowanie nad tekstem, wniesionym 18 sierpnia przez W. Brytanię, wielokrotnie przekładano. We wtorek Brytyjczycy, sprawujący we wrześniu przewodnictwo w Radzie Bezpieczeństwa, zapowiedzieli, że są zdecydowani doprowadzić sprawę do końca. Dyplomaci spekulują, że Paryż wciąż dąży do sfinalizowania porozumienia z Libią, która zapowiedziała, że ogłosi je w kilka godzin po przegłosowaniu zniesienia sankcji. Francja tymczasem nalegała, by Libia ujawniła porozumienie przed głosowaniem, żeby upewnić się, że rodziny ofiar czują się usatysfakcjonowane.
Projekt rezolucji o wycofaniu sankcji został wniesiony przez Wielką Brytanię w zamian za zgodę Libii na wypłacenie odszkodowań rodzinom ofiar zamachu na samolot PanAm nad Lockerbie, w którym w 1988 r. zginęło 270 osób. Ugoda między tymi państwami przewiduje wypłacenie 2,7 mld dolarów odszkodowania i znacznie przewyższa wypłacone już odszkodowanie za zamach na francuski samolot, które wyniosło łącznie 34 mln dolarów. Francja domagała się więc odszkodowań porównywalnych z tymi, które ustalono w sprawie zamachu nad Lockerbie.
Rząd libijski nigdy nie wziął na siebie odpowiedzialności za zamach na samolot UTA, ale zgodził się zapłacić odszkodowania, gdy Francja udowodniła, że za zamachem stali libijscy agenci.
em, pap