Meksyk: walka powyborcza

Meksyk: walka powyborcza

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mimo że meksykański trybunał rozstrzygający spory wyborcze, przyznał zwycięstwo prawicowemu kandydatowi Felipe Calderonowi, nadal trwa walka o fotel prezydenta. Rywal Calderona uznał się nawet za ofiarę "zamachu stanu".
Trybunał oddalił w poniedziałek zarzuty dokonania masowych fałszerstw podczas niedawnych wyborów prezydenta Meksyku i przyznał ostatecznie zwycięstwo Felipe Calderonowi. Jednak jego rywal, kandydat lewicy Lopez Obrador, nie składa broni. Uważa on, że padł ofiarą "zamachu stanu", który pozbawił go zwycięstwa i zapowiada dalszą walkę. Obrador zagroził nawet uniemożliwieniem Calderonowi wykonywania jego obowiązków. Orzeczenie trybunału określił jako "obrażające i nie do przyjęcia dla milionów Meksykanów".

Według Obradora, podczas wyborów dopuszczono się poważnych naruszeń ordynacji wyborczej w ponad połowie lokali wyborczych. Kandydat lewicy domagał się więc przeliczenia wszystkich 41 mln kart oddanych w lipcowych wyborach. Jego zdaniem, ujawniłoby to fałszerstwa dokonane przez konserwatywną Partię Akcji Narodowej, dzięki którym Calderon uzyskał przewagę 244 tysięcy głosów (ok. 0,58 proc. wszystkich oddanych głosów).

Tymczasem trybunał wyborczy nakazał ponowne przeliczenie jedynie części głosów. Objęło ono tylko około 12 tysięcy z ponad 130 tysięcy lokali wyborczych. Przewodniczący siedmioosobowego składu sędziowskiego Leonel Castollo oświadczył, że zarzuty Obradora o masowych fałszerstwach "są całkowicie pozbawione podstaw". Poniedziałkowa decyzja trybunału jest ostateczna i nie przysługuje od niej odwołanie. Trybunał musi jeszcze tylko formalnie ogłosić do 6 września kto został prezydentem-elektem.

pap, em