Niech pan poda adres, przyjadę i towar zabiorę. Co do ceny, to dogadamy się na miejscu – powiedział nam przedstawiciel handlowy, który oficjalnie ogłasza się na portalach internetowych. Zaproponował, że pomoże „pozbyć się problemu”. Z podobnym „problemem” zadzwoniliśmy do kilkunastu osób z całej Polski, które zaoferowały nam skup trefnego mięsa. Każdy handlowiec, w każdej części Polski zaproponował nam odebranie towaru. Czyli bydła, którego w oficjalnych ubojniach nie przyjmą ze względu na stan zdrowia. To w branżowej terminologii tzw. leżaki, czyli zwierzęta, które np. złamały nogę, są chore albo w inny, fizyczny sposób nie nadają się do sprzedania. Normalnie rolnik powinien „zutylizować” takie bydło. Czyli wezwać odpowiednie służby, które uśpią zwierzę i zabiorą je z hodowli. Ale to dla rolnika oznacza straty, bo cała procedura kosztuje przynajmniej kilkaset złotych. Czyli zamiast zarobić na sprzedaży mięsa, hodowca musi dopłacić do jego eliminacji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.