Milion złotych za mieszkanie z widokiem na balkon sąsiada – dziś taka cena nikogo na warszawskim Wilanowie nie dziwi. Niedawno przekroczona została także magiczna bariera na stołecznym rynku wtórnym, średnio 10 tys. zł za metr kwadratowy. Ale ceny mieszkań rosną w oszałamiającym tempie w całym kraju. W ostatnim tylko roku było to kilkanaście procent. Najnowszy raport Expandera, firmy zajmującej się pośrednictwem finansowym, pokazuje, ile średnich pensji netto potrzeba, żeby na rynku wtórnym kupić mieszkanie o powierzchni 60 mkw. po przeciętnej cenie.
Okazuje się, że w Warszawie musielibyśmy odkładać średnią krajową przez 10 lat (nie wydając z pensji ani złotówki). Niewiele lepiej jest w innych dużych polskich miastach. W Krakowie oszczędzalibyśmy zaledwie rok krócej. Podobnie w Gdańsku i we Wrocławiu. W Poznaniu ten okres to 8 lat. Nieco lepiej jest w Łodzi – 6 lat. – Oczywiście nikt nie odkłada całego swojego wynagrodzenia – komentuje Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors i autor raportu. – Naprawdę wyśmienitym i pełnym podziwu wynikiem jest zaoszczędzenie 30 proc. uposażenia. A to oznacza, że na nasze wymarzone M3 zbieralibyśmy ok. 30 lat. Czyli ponad połowę dorosłego życia. I to pod warunkiem, że jesteśmy w gronie 1/3 Polaków, którzy zarabiają przeciętną krajową lub więcej. Skąd więc tak duży popyt, skoro kupienie mieszkania za gotówkę graniczy praktycznie z cudem, a kredyt w banku czyni nas dłużnikami na ćwierć wieku?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.