Walter Laqueur, wielki amerykański historyk, który jako jeden z pierwszych z rozmachem opisywał problem terroryzmu, zapowiadał też już jakiś czas temu, że decydującą kwestią dla końca Europy, jaką znamy, będzie migracja. Pisał o miasteczkach arabskich w centrum kontynentu, tętniących życiem bazarach pełnych wieczorami (nasze dzisiejsze bazary żyją o poranku), co będzie tym bardziej praktyczne, że klimat się delikatnie ociepla, więc wieczór da naszym potomkom trochę ulgi od gorąca.
Momenty takie jak zamach na lotnisku w Zaventem i w metrze obok siedziby Komisji Europejskiej przybliżają nas do realizacji jakiegoś smutnego scenariusza dla Europy. Przerażone tweety komisarz Kristaliny Georgiewej są znakami bezsilności instytucji UE. Także w Polsce chyba tylko Antoni Macierewicz wziął pod uwagę, jak straszne dla atmosfery życia społecznego w Europie jest dzisiaj demonstrowanie przerażenia. „Jesteśmy wstrząśnięci, ale nie przerażeni” – deklarował przytomnie przed Ambasadą Królestwa Belgii w Warszawie.
Do smutnego końca Europy, jaką znamy, prowadzi brak liderów, którzy pokazaliby społeczeństwom polityczny cel bycia Europą. Do żałosnego finału prowadzi dezynwoltura tych, którzy nie widzą przyszłych konsekwencji dzisiejszej fali uchodźców tudzież tracą czas na dowodzenie, że nie ma związku między falą uchodźców a zamachami. W demokratycznej polityce gdzieś na końcu decyduje percepcja wyborców, więc w jakimś sensie nie ma już znaczenia, jak mocny jest związek między tymi dwoma zjawiskami. Do smutnego końca ciągną nas i ci, co zwietrzyli szansę na polityczny biznes i krzyczą: „Czechy dla Czechów”, „Niemcy dla Niemców”, „Polska dla Polaków” itd. Ani Polska, ani Europa nie będą silniejsze od krzyków, powiedzmy 30-latka, który jeszcze nie założył rodziny, mieszka z mamą, szuka tylko dobrze płatnej pracy i dba o modne tatuaże na każdym centymetrze ciała.
Wielkanoc w wielu wielkich europejskich stolicach nie różni się niczym od każdego innego dnia w roku. Puste kościoły, samotni ludzie znudzeni dobrobytem snujący się bez celu po ulicach miast. Jeśli „format rodzinny”, to na zasadzie wyjątku lub muzułmanie. Tu leży problem, z którym Europa nie umie się zmierzyć. Ktoś kiedyś powiedział, że w Polsce nietrudno być prorokiem, wszyscy widzą jutro na czarno i często im się to sprawdza. Już na poważnie: dokładnie tak jest dzisiaj z Europą i jak na razie wygląda na to, że jutro może być tylko gorzej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.