Traktat balastem Europy

Traktat balastem Europy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Unia Europejska udaje ambitną. Tak naprawdę robi wszystko, by na kontynencie nic się nie zmieniło. Ale Bruksela zapomina o jednym: w dzisiejszym świecie ten, kto stoi w miejscu, de facto się cofa.
„Ambitna Europa jest najważniejszym wkładem, jaki możemy dziś wnieść na rzecz polepszenia świata" – twierdzi Jose Socrates, premier przewodniczącej UE Portugalii. Na pewno przejawem tej ambicji jest pierwsza część właśnie przyjętego traktatu reformującego. Jest w nim mnóstwo trafnych zapisów. Świetnie, że wreszcie zostanie uproszczony system kierowania UE. Dobrze, iż nareszcie będzie wspólna polityka zagraniczna. Mogą one stać się bazą, która pozwoli uczynić z UE efektywną wspólnotę.

Problem tylko w tym, że w traktacie zapisów jest dużo więcej. Właściwie całą jego drugą połowę poświęcono kwestiom socjalnym. Są tam m.in. zapisy broniące bardzo silnych na Zachodzie związków zawodowych, czy utrudniające konkurencję. Na pewno dzięki nim Europa może prowadzić swoje dolce vita - życie na bardzo wysokim poziomie bez specjalnego stresu. Ale rosnąca siła Chin i Indii oraz kryzys na rynku kredytów hipotecznych powinny być sygnałem ostrzegawczym. Ta sielanka nie będzie trwała wiecznie. Utrzymanie obecnego status quo sprawi, że za jakiś czas Europa utraci swą przewagę gospodarczą nad resztą świata.

UE przyjęło traktat, który tylko udaje ambitny. Ale za kilkanaście lat Chiny i Indie (a być może także Brazylia i Rosja) staną się potęgami porównywalnymi z unią – a wtedy traktat stanie się balastem u nogi, który uniemożliwi pogoń za uciekającym światem. Jego twórca 81-letni Valery Giscard D’Estaing uchodzi dziś za ojca unii w XXI wieku. Za kilka lat, gdy umrze, pewnie w podzięce zbuduje się mu pomnik. Kto pierwszy splunie na jego postument?