W dobę po zabójstwie taksówkarza policja z Wodzisławia Śląskiego ujęła młodego mężczyznę podejrzewanego o dokonanie tej zbrodni. To 21-latek, który nie chciał zapłacić za kurs.
Modercę zatrzymano już w środę. Policja poinformowała o tym w czwartek.
W czwartek mężczyzna zostanie doprowadzony do prokuratury, gdzie ma usłyszeć zarzut zabójstwa. Może mu grozić dożywocie.
21-letni Paweł B. jest mieszkańcem Jastrzębia-Zdroju, skąd pochodził również zamordowany taksówkarz. W Nowy Rok mężczyzna zamówił kurs w okolice swego miejsca zamieszkania. Policjantom, którzy go zatrzymali, powiedział, że nie miał pieniędzy, aby zapłacić za usługę.
- Wyjaśniamy dokładny przebieg zdarzenia, które skończyło się śmiercią taksówkarza. Z rozmowy ze sprawcą wynika, że doszło do sprzeczki i szarpaniny, w trakcie której sprawca wyciągnął nóż i zadał 60-letniemu taksówkarzowi śmiertelne rany – powiedziała TVN24 Magdalena Wija z policji w Wodzisławiu Śląskim.
21-latek był znany policji, wszedł w konflikt z prawem już jako nieletni. Na jego wytypowanie jako sprawcy zabójstwa wskazywały liczne ślady, zabezpieczone na miejscu zbrodni, potwierdzone pracą operacyjną wodzisławskich policjantów.
Do napadu na taksówkarza doszło we wtorek późnym popołudniem. Taksówkę zaparkowaną przed swoją posesją zauważyła wychodząca z domu kobieta. Obok leżał ranny mężczyzna. Nie udało się go uratować, zmarł w karetce. Na ciele miał kilkanaście ran ciętych i kłutych, zadanych prawdopodobnie nożem.
Zamordowany miał 60 lat, pochodził z Jastrzębia Zdroju. Jako taksówkarz dorabiał do emerytury. Policjanci od początku raczej wykluczali napad rabunkowy, w taksówce zostały bowiem portfel i telefon komórkowy ofiary. Śledztwo skupiało się wokół odtworzenia ostatnich godzin życia taksówkarza; kluczowy – tak jak przypuszczano – okazał się ostatni kurs kierowcy srebrnego volkswagena bora.
Gołkowice, gdzie doszło do zbrodni, to niewielka wieś w gminie Godów, w powiecie wodzisławskim, tuż przy granicy z Czechami. Niedaleko stamtąd również do Jastrzębia-Zdroju. Zatrzymany 21-latek mieszkał w pobliżu, po dokonaniu zbrodni dotarł do domu przez pola.
W czwartek mężczyzna zostanie doprowadzony do prokuratury, gdzie ma usłyszeć zarzut zabójstwa. Może mu grozić dożywocie.
21-letni Paweł B. jest mieszkańcem Jastrzębia-Zdroju, skąd pochodził również zamordowany taksówkarz. W Nowy Rok mężczyzna zamówił kurs w okolice swego miejsca zamieszkania. Policjantom, którzy go zatrzymali, powiedział, że nie miał pieniędzy, aby zapłacić za usługę.
- Wyjaśniamy dokładny przebieg zdarzenia, które skończyło się śmiercią taksówkarza. Z rozmowy ze sprawcą wynika, że doszło do sprzeczki i szarpaniny, w trakcie której sprawca wyciągnął nóż i zadał 60-letniemu taksówkarzowi śmiertelne rany – powiedziała TVN24 Magdalena Wija z policji w Wodzisławiu Śląskim.
21-latek był znany policji, wszedł w konflikt z prawem już jako nieletni. Na jego wytypowanie jako sprawcy zabójstwa wskazywały liczne ślady, zabezpieczone na miejscu zbrodni, potwierdzone pracą operacyjną wodzisławskich policjantów.
Do napadu na taksówkarza doszło we wtorek późnym popołudniem. Taksówkę zaparkowaną przed swoją posesją zauważyła wychodząca z domu kobieta. Obok leżał ranny mężczyzna. Nie udało się go uratować, zmarł w karetce. Na ciele miał kilkanaście ran ciętych i kłutych, zadanych prawdopodobnie nożem.
Zamordowany miał 60 lat, pochodził z Jastrzębia Zdroju. Jako taksówkarz dorabiał do emerytury. Policjanci od początku raczej wykluczali napad rabunkowy, w taksówce zostały bowiem portfel i telefon komórkowy ofiary. Śledztwo skupiało się wokół odtworzenia ostatnich godzin życia taksówkarza; kluczowy – tak jak przypuszczano – okazał się ostatni kurs kierowcy srebrnego volkswagena bora.
Gołkowice, gdzie doszło do zbrodni, to niewielka wieś w gminie Godów, w powiecie wodzisławskim, tuż przy granicy z Czechami. Niedaleko stamtąd również do Jastrzębia-Zdroju. Zatrzymany 21-latek mieszkał w pobliżu, po dokonaniu zbrodni dotarł do domu przez pola.
j/tvn24