Wyobraź sobie, że ot tak, jakąś ustawą czy decyzją administracyjną albo po prostu przemocą, państwo odebrało ci kupione z trudem mieszkanie – bez należytego odszkodowania. Czy pokornie odpuścisz, bo tak potoczyło się „koło historii” i już, bo „państwa nie stać teraz na zwrot tego mieszkania” albo jego oddanie „byłoby przedsięwzięciem w najwyższym stopniu trudnym”? A może zgodzisz się, aby wszyscy obywatele w referendum decydowali, czy łaskawie zwrócić ci twoje własne mieszkanie?
Polska jest jedynym obok Białorusi i Albanii dawnym „demoludem", który niemal 20 lat po upadku komuny wciąż żyje z paserstwa, zarządzając i korzystając z dóbr, które jej własnym obywatelom zagrabili hitlerowcy i komuniści. Jedyną do tej pory w ogóle przyjętą przez parlament ustawę reprywatyzacyjną autorstwa rządu AWS zawetował w 2001 r. ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski (w końcu grabili m.in. jego dawni polityczni mentorzy). Skandalem jest, że sprawy restytucji prywatnego mienia nie załatwiły już pierwsze solidarnościowe rządy ani ostatnio nawet rząd PiS. A teraz szef partii, która w nazwie ma prawo i sprawiedliwość, mówi o referendum…
To nie jest kwestia żadnego „żydowskiego mienia"! Złodziejstwo jest złodziejstwem bez względu na okoliczności, a jeśli dokonano go w imieniu i na rzecz państwa, to państwo powinno starać się naprawić jego skutki. Niezależnie od tego czy „tylko” usankcjonowało zabór mienia (jak PRL niemiecką grabież podczas II wojny światowej), czy samo je ukradło (nacjonalizacja w PRL), oraz kim byli poszkodowani – Żydami, luteranami czy zapalonymi wędkarzami. Mówimy o ludziach, którzy w ogromnej większości w chwili utraty majątków byli przede wszystkim polskimi obywatelami. I tylko to się liczy.
Jeśli rząd Donalda Tuska naprawdę rozwiąże tę sprawę, przyjmując jeszcze w 2008 r. ustawę reprywatyzacyjną, to dobrze. Szkoda tylko, że o tych planach dowiedzieliśmy się najpierw nie od premiera, ale od przedstawicieli organizacji żydowskich, z którymi spotkał się on w Nowym Jorku. Ci opowiedzieli mediom tylko o interesujących ich samych wątkach spotkania i powstało wrażenie, że polski rząd chce przyspieszyć zwrot zagrabionego mienia Żydom – i tylko im. To oczywiście byłby skandal. Ale członkowie rządu po powrocie z USA zapewnili, że mowa była o powszechnej reprywatyzacji, której tempo czy zasady będą niezależne od czyjegoś pochodzenia lub innych podobnych względów.
Wbrew żalom Jarosława Kaczyńskiego, że biedni dziś polscy podatnicy będą musieli płacić potomkom bogatych kiedyś rodaków, Polskę stać na reprywatyzację, zadośćuczynienie zabużanom, wykup przedwojennych obligacji itd. Od 1989 r. nasz kraj znacznie się wzbogacił i tylko politycy z biegiem czasu chcieli oddawać coraz mniej (rząd Mazowieckiego mówił o pełnych rekompensatach, rząd Jerzego Buzka już o zwrocie połowy wartości roszczeń, a zabużanom postanowiono zwracać jedną piątą). Nie stać nas natomiast na nie oddanie zagrabionego mienia. Wstyd żyrować działania nazistów i komunistów, a do tego jest to kosztowne, o czym przekonamy się, gdy urośnie góra roszczeń odszkodowawczych.
To nie jest kwestia żadnego „żydowskiego mienia"! Złodziejstwo jest złodziejstwem bez względu na okoliczności, a jeśli dokonano go w imieniu i na rzecz państwa, to państwo powinno starać się naprawić jego skutki. Niezależnie od tego czy „tylko” usankcjonowało zabór mienia (jak PRL niemiecką grabież podczas II wojny światowej), czy samo je ukradło (nacjonalizacja w PRL), oraz kim byli poszkodowani – Żydami, luteranami czy zapalonymi wędkarzami. Mówimy o ludziach, którzy w ogromnej większości w chwili utraty majątków byli przede wszystkim polskimi obywatelami. I tylko to się liczy.
Jeśli rząd Donalda Tuska naprawdę rozwiąże tę sprawę, przyjmując jeszcze w 2008 r. ustawę reprywatyzacyjną, to dobrze. Szkoda tylko, że o tych planach dowiedzieliśmy się najpierw nie od premiera, ale od przedstawicieli organizacji żydowskich, z którymi spotkał się on w Nowym Jorku. Ci opowiedzieli mediom tylko o interesujących ich samych wątkach spotkania i powstało wrażenie, że polski rząd chce przyspieszyć zwrot zagrabionego mienia Żydom – i tylko im. To oczywiście byłby skandal. Ale członkowie rządu po powrocie z USA zapewnili, że mowa była o powszechnej reprywatyzacji, której tempo czy zasady będą niezależne od czyjegoś pochodzenia lub innych podobnych względów.
Wbrew żalom Jarosława Kaczyńskiego, że biedni dziś polscy podatnicy będą musieli płacić potomkom bogatych kiedyś rodaków, Polskę stać na reprywatyzację, zadośćuczynienie zabużanom, wykup przedwojennych obligacji itd. Od 1989 r. nasz kraj znacznie się wzbogacił i tylko politycy z biegiem czasu chcieli oddawać coraz mniej (rząd Mazowieckiego mówił o pełnych rekompensatach, rząd Jerzego Buzka już o zwrocie połowy wartości roszczeń, a zabużanom postanowiono zwracać jedną piątą). Nie stać nas natomiast na nie oddanie zagrabionego mienia. Wstyd żyrować działania nazistów i komunistów, a do tego jest to kosztowne, o czym przekonamy się, gdy urośnie góra roszczeń odszkodowawczych.