"Sprawdzaliśmy osoby, które przewijały się w zeznaniach 12- letniej pokrzywdzonej. Wszyscy zostali poddani badaniom. Z badań nie wynika, by którakolwiek z tych osób, obecnie, czy też w przeszłości, cierpiała na tę konkretną chorobę weneryczną. (...) W dalszym ciągu prowadzimy czynności, które mogłyby doprowadzić do ustalenia sprawcy" - powiedział Mariusz Słomka.
Prokurator dodał, że w postępowaniu śledczy kierują się przede wszystkim domniemaniem, że dzieci zostały zarażone wskutek obcowania płciowego. Podkreślił zarazem, że na obecnym etapie nie można jednak wykluczyć żadnej ewentualności.
O sprawie zawiadomiły w kwietniu kuratora sądowego siostry zakonne z przedszkola. Informowały, że dwoje dzieci, rodzeństwo: 5- letnia dziewczynka i 9-letni chłopiec, są bardzo zaniedbane. Dodatkowo u 5-letniej dziewczynki zauważyły dziwne owrzodzenia na ciele, wymagające leczenia. Ponieważ uboga, wielodzietna rodzina nie mogła im zapewnić leczenia, sąd w lipcu umieścił dzieci w rodzinie zastępczej o charakterze pogotowia opiekuńczego.
Choroby dziewczynki nie mogli zdiagnozować lekarze dermatolodzy, dlatego umieszczono je w krakowskim szpitalu. Tam lekarze stwierdzili, iż jest to nabyta choroba weneryczna. Po tej diagnozie sąd ograniczył prawa rodzicielskie matce w stosunku do pozostałej czwórki dzieci. One również trafiły do pogotowia opiekuńczego. Okazało się zarazem, że chorują także dwie siostry: 3- i 12-letnia.
Dzieci miały różnych ojców. Jeden z nich przebywa w więzieniu. Matka stale korzysta z pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.pap, em