Choć początek rozmów był wyznaczony na godz. 10.00, to wszyscy zainteresowani stawili się w siedzibie PZPN dużo wcześniej. 90 minut później zapewnili, że nieporozumienia wyjaśniono i osiągnięto konsensus, jak zwykle w takich przypadkach, "dla dobra polskiego futbolu".
"To było dobre, owocne i momentami szczere aż do bólu spotkanie" - przyznał Grzegorz Lato, który podkreślił, że rola mediatora między dwoma tak silnymi osobowościami, jak były i obecny trener drużyny narodowej nie była łatwa.
"Nie ma tematu zmiany trenera reprezentacji - dodał prezes PZPN. - Wszyscy mamy wspólny cel, jakim jest awans do mundialu w RPA. I to jest zadanie, które ma do wykonania Leo Beenhakker. A jeśli wyniki na MŚ będą dobre, to nie ma przeszkód, by pomyśleć o przedłużeniu umowy. Nie chcemy ciągłych zmian, a wręcz przeciwnie - zależy nam na długofalowej pracy z kadrą. Selekcjoner ma nasze pełne poparcie".
Beenhakker podkreślił, że jego kontrowersyjny wywiad miał być rodzajem sygnału wysłanego do władz PZPN, że polski futbol ma wielkie możliwości, co pokazało choćby ostatnie zgrupowanie w Turcji, ale są one ukryte.
"Nie była moim celem prowokacja zmierzająca do rozstania z PZPN. Reprezentacja Polski to wciąż moja pierwsza opcja, a rzekoma propozycja z Sunderlandu to bzdura. Moją główną ambicją jest obecnie awans do mistrzostw świata" - zaznaczył Holender.
Przeprosił Piechniczka za wypowiedź, że ktoś taki, jak on "dla niego nie istnieje". "Wczoraj przeprosiłem prezesa Latę, a dziś osobiście pana Piechniczka. Nie wypieram się tych słów, ale nie miałem prawa tak powiedzieć" - przyznał selekcjoner.
"Na pewno zagrały emocje, ale wypowiedzi w takim stylu są niedopuszczalne" - podkreślił Lato.
Beenhakker dodał, że wtorkowe spotkanie z Piechniczkiem pozwoliło wiele wyjaśnić. "Do tej pory nie rozmawialiśmy tym samym piłkarskim językiem, ale dziś jestem pewien, że będziemy w stanie się porozumieć, by wspólnie poprawić jakość polskiej piłki. Bo to futbol jest w tym wszystkim najważniejszy, a nie Beenhakker czy Piechniczek" - zaznaczył szkoleniowiec kadry.
Piechniczek przyjął przeprosiny Holendra i zapewnił, że postara się zapomnieć o całej sprawie, choć przyznał, że po wypowiedzi Beenhakkera pod swoim adresem "nie czuł się najlepiej".
"Wiele sobie wyjaśniliśmy i mam nadzieję, że od tej chwili będziemy rozmawiać na innych 'częstotliwościach'. Na pewno nie będę w jakikolwiek sposób przeszkadzał trenerowi, co więcej może on liczyć na moje pełne wsparcie i pomoc" - dodał Piechniczek, który podkreślił, że wiedząc z doświadczenia jak trudna jest rola selekcjonera w swoich opiniach o reprezentacji "starał się uważnie cedzić słowa, by nie urazić Beenhakkera".
"Może ktoś z boku stara się wykorzystać fakt, że jest on obcokrajowcem" - zastanawiał się Piechniczek, wyrażając nadzieję, że ich współpraca będzie w przyszłości dużo lepsza.
"Media to nie jest dobre miejsce do wymiany poglądów - dodał Grzegorz Lato. - Teraz będziemy spotykać się częściej.
Na zakończenie spotkania panowie podali sobie ręce, choć w objęcia sobie nie padli.
"Nawet jeśli trener Beenhakker jest czasami zmęczony polską rzeczywistością, to chęć pracy z reprezentacją przeważa. Gdyby naprawdę miał dość tej roboty, to by się spakował i wyjechał" - powiedziała rzecznik drużyny narodowej Marta Alf.
Kolejne spotkanie w tym gronie zaplanowano już po Nowym Roku. Według zapowiedzi, wtedy tematem ma być głównie przyszłość.ND, ab, PAP