Od rana czekam z niecierpliwością na to, aż chór lewicowych intelektualistów, piewców "tolerancji", przedstawicieli środowisk homoseksualnych, anarchistów i postkomunistów zacznie głośno występować w obronie "Gościa Niedzielnego".
Dziś bowiem w Katowicach ruszyć miał proces cywilny, jaki katolickiemu tygodnikowi wytoczyła Alicja Tysiąc - kobieta, która w Strasburgu wygrała od Polski 250 tys zł odszkodowania za to, że odmówiono jej prawa do aborcji. Tysiąc czuje się urażona publikacjami "Gościa Niedzielnego", w których autorzy pisali, iż chciała "zabić własne dziecko". Domaga się odszkodowania i przeprosin. Nie szanuje więc prawa gazety do wolności słowa. Dlaczego lewicowi intelektualiści nie organizują manifestacji w obronie wolności słowa? Wszak robili to zawsze, gdy pojawiały się pomysły, aby lewaków, anarchistów czy postkomunistów nie dopuszczać do publicznej debaty. Czyżby stosowali podwójne standardy?
Pozew Alicji Tysiąc jest sam w sobie absurdalny. Aborcja to nic innego jak zabójstwo nienarodzonego dziecka. Przypisując pani Tysiąc chęć zabicia własnego dziecka, redaktorzy "Gościa Niedzielnego" napisali to, co myśleli i to, co myśli wielu ich czytelników. Oczywiście Alicja Tysiąc ma prawo uważać, że aborcja, a zabicie dziecka to nie to samo. Tak samo jednak, redaktorzy "Gościa Niedzielnego" mają prawo wyrażać własne zdanie. Stawką procesu w Katowicach jest wolność słowa. Nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że w kraju, gdzie obowiązuje wolność słowa, katolicki publicysta powinien mieć możliwość nazywania aborcji zabójstwem. I tylko z tego powodu wszelkie roszczenia pani Tysiąc powinny zostać odrzucone.
Alicja Tysiąc chce zamknąć usta publicystom, którzy na łamach pisma ośmielili się skrytykować jej zachowanie. Jeżeli jej się to uda, będziemy mieli dowód, że wolność słowa istnieje w Polsce tylko dla intelektualistów lewicowych, a dla publicystów konserwatywnych i katolickich nie. To zaś będzie oznaczało, że wolność słowa jest w Polsce fikcją.szy
Pozew Alicji Tysiąc jest sam w sobie absurdalny. Aborcja to nic innego jak zabójstwo nienarodzonego dziecka. Przypisując pani Tysiąc chęć zabicia własnego dziecka, redaktorzy "Gościa Niedzielnego" napisali to, co myśleli i to, co myśli wielu ich czytelników. Oczywiście Alicja Tysiąc ma prawo uważać, że aborcja, a zabicie dziecka to nie to samo. Tak samo jednak, redaktorzy "Gościa Niedzielnego" mają prawo wyrażać własne zdanie. Stawką procesu w Katowicach jest wolność słowa. Nikt o zdrowych zmysłach nie zaprzeczy, że w kraju, gdzie obowiązuje wolność słowa, katolicki publicysta powinien mieć możliwość nazywania aborcji zabójstwem. I tylko z tego powodu wszelkie roszczenia pani Tysiąc powinny zostać odrzucone.
Alicja Tysiąc chce zamknąć usta publicystom, którzy na łamach pisma ośmielili się skrytykować jej zachowanie. Jeżeli jej się to uda, będziemy mieli dowód, że wolność słowa istnieje w Polsce tylko dla intelektualistów lewicowych, a dla publicystów konserwatywnych i katolickich nie. To zaś będzie oznaczało, że wolność słowa jest w Polsce fikcją.szy