Śmierć Magdaleny Żuk, Polki, która w tajemniczych okolicznościach zginęła w Egipcie, pod jednym względem jest wyjątkowa. O jej sprawie nieustannie piszą portale, badają ją ministrowie, detektywi, media, a przede wszystkim internet. „Co godzinę budzę się i sprawdzam, czy coś nowego pojawiło się w sprawie Madzi. Wiele jest niewyjaśnionych spraw i pytań”. „Jak wstrzymać łzę, co z oczu płynie, a krtań przedziwna słabość dusi, kiedy mówimy o dziewczynie, która już do nas tu nie wróci”. „Moim zdaniem jechała jako dziewczyna do towarzystwa, tańcząca na rorze, ale musiała przejść przez pewne etapy, zanim by tańczyła Szejkowi. Niestety nie wiedziała, że zamiast Szejka zostanie zgwałcona przez to bydło pośredników”. To kilka z kilkudziesięciu tysięcy komentarzy z Facebooka (pisownia oryginalna) zostawionych na profilu nieżyjącej Magdaleny Żuk. Obcy ludzie śledzą skrupulatnie wszelkie informacje na jej temat podawane przez media, analizują filmiki z monitoringu w szpitalu, w którym była, prześwietlają jej chłopaka i znajomych, a nawet pracodawców. Prowadzą własne śledztwa i dzielą się wynikami na profilu Magdaleny i na grupach założonych w celu wymiany informacji. Snują scenariusze na temat okoliczności jej śmierci, wskazują winnych i wydają wyroki. Śmiercią 27-letniej mieszkanki Wrocławia od dwóch tygodni żyją też media, w sprawę włączyli się detektywi, na pierwszej linii Krzysztof Rutkowski. Ludzie oczekują od ministrów sprawiedliwości i spraw zagranicznych, że wyjaśnią sprawę, a przed ambasadą Egiptu zorganizowali pikietę.
Polaków dawno nic tak nie poruszyło, jak śmierć nieznanej im wcześniej kobiety.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.