Kilka lat temu, w czasie urlopu, Sebastian Pazio postanowił wybudować wędzarnię. Drewnianą, po części zautomatyzowaną, z dymogeneratorem i grzałką podtrzymującą temperaturę. Uznał, że taka nowocześniejsza wersja będzie łatwiejsza w obsłudze, bo nie będzie musiał doglądać ognia. Gdy ktoś pytał, po co mu wędzarnia przy domu, odpowiadał, że wędliny, które kupował w sklepach, nie miały walorów smakowych, a jeśli już, to „chemiczne”. A on, wielbiciel mięsiwa, chciał znów poczuć smak z dzieciństwa.
Dziś może się delektować własną szynką czy serami. Na święta wędzi schaby, polędwicę, grzyby i ryby, a nawet jajka ugotowane na twardo, które zniosły zielononóżki z przydomowej hodowli. Wędzi też śliwki, w planach ma sięgnięcie po warzywa, na facebookowym forum miłośników wędzenia przeczytał bowiem pełne ochów i achów recenzje. – Wędzić można nawet buraki czy marchewkę. Ale warto wiedzieć, jakie drewno najlepiej wydobędzie smak – mówi. Jego manufaktura wciąż się rozrasta. Tak samo jak rośnie zainteresowanie znajomych degustacją uwędzonych smakołyków. – Ktoś, kogo raz poczęstuję moją kiełbasą, pyta, czy zrobiłem kolejną, i deklaruje, że chciałby więcej – żartuje. Dodaje, że jedynym konserwantem, którego używa, jest sól peklowa. Poza nią smak urozmaica czosnkiem i liśćmi laurowymi.
Z dala od „E”
I właśnie na tym polega fenomen kiełbasy z domowej wędzarni. Jest pozbawiona długiej listy ulepszaczy, czyli chemicznych dodatków do żywności znanych jako „E”. Tymczasem, jak jakiś czas temu ujawniono w opisywanym przez „Wprost” raporcie NIK, rekordzistka, dostępna wówczas na rynku kiełbasa śląska, została nafaszerowana przez producenta aż 19 różnymi „E”. Najwyższa Izba Kontroli alarmowała wówczas, że dieta przeciętnego Polaka składa się w 70 proc. z produktów przetworzonych. Odpowiedzią na wszechobecną chemię serwowaną nam przez producentów żywności mają być produkty wytwarzane w domowym zaciszu. Pieczenie chleba, wędzenie sera czy robienie domowego jogurtu daje bowiem pełną kontrolę nad tym, co jemy. Jest zdrowe, ale staje się też coraz modniejsze.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.