„Wprost”: Od kilku lat obchodzicie 21. rocznicę powstania Mumio.
Jacek Borusiński: To prawda. Trzy lata temu ustaliliśmy, że obchodzimy jubileusz 21-lecia i jesteśmy w tym konsekwentni.
Dariusz Basiński: Musimy się odmładzać, to już ten czas.
Teatry offowe zwykle mają życie intensywne, ale krótkie. Artyści najpierw są sobą zachwyceni, później się kłócą, a na koniec wszystko się kończy, w dodatku z wielkim hukiem. Jak wam się udaje tyle lat być ze sobą?
Jacek: Skończyłem teatrologię, pisałem pracę magisterską na temat teatrów offowych. Wyliczono, że tego typu projekty trwają średnio siedem lat. Tak więc już dawno nie powinniśmy istnieć. Nie jest tajemnicą, że w naszym przypadku zadziałał Pan Bóg.
I teraz wielu czytelników uzna, że to wasz kolejny żart.
Jacek: To nie jest żart. Naprawdę uważamy, że Bóg nas trzyma w kupie. Gdyby nie On, dawno by się wszystko rozwaliło.
Miewacie kryzysy?
Jacek: Oczywiście. Pierwszą poważniejszą różnicę zdań mieliśmy zresztą chyba mniej więcej po siedmiu latach. Pomogło nam to, że mieliśmy wspólnego spowiednika.
Jadwiga Basińska: Przez jakiś czas nasz ksiądz mieszkał w Rybniku, wsiadaliśmy więc w Katowicach do cinquecento i jechaliśmy do niego we trójkę, naburmuszeni, z pretensjami do siebie. Czekaliśmy w jego bibliotece i po kolei szliśmy do spowiedzi. Wracaliśmy odmienieni.
Dariusz: Pamiętam, jak się spowiadałem z zazdrości wobec Jacka. Kłuło mnie, że ma więcej propozycji ról filmowych niż ja. Ksiądz mi wtedy powiedział: „Dziękuj za tę sytuację. Spróbuj się modlić, żeby Jackowi szło jak najlepiej w tych filmach, żeby miał więcej ról”. Odwracał nasze myślenie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.