Tydzień temu napisaliśmy o SMS-owej korespondencji redaktor Kublik z Romanem Giertychem, przy czym Kublik upierała się, że pisze do ministra Grada. Niestety, można było o tym przeczytać dopiero w poniedziałek, więc przez cały weekend gwiazda „Gazety Wyborczej" wciąż nękała największego polskiego polityka, wciąż mając go za Grada. To się nazywa dziennikarski upór.
Z tej korespondencji wynika coś jeszcze: bez dwóch zdań „GW" gromadzi najwybitniejsze polskie pióra. Oto, w jak poetycki sposób redaktor Kublik strofowała Grada (czyli nieszczęsnego Giertycha) za sojusz z Farfałem: „Kruczki prawne, sztuczki cwane, nie każdemu są pisane”. Oraz: „Kto kuglarstwo dementuje, potwierdza, że je stosuje.” I najszlachetniejsze strofy: „Wiem, że jest pan Farfałowi oddany, co zaiste godne jest nagany”. Jak widać, sojusz liberałów z „nazistami” nie zostanie zapomniany. Poeta pamięta.
W Telewizji Burdelicznej natomiast niepokój co do przyszłości. Nie wiadomo, kiedy PiS z SLD wedrą się na Woronicza. Nie bardzo wiadomo, kto gdzie zasiądzie. Acz na telewizyjnych korytarzach można usłyszeć, że szykuje się „powrót wielbicieli młodych Iglesiasów". To PiS-owcy też gustują w ładnych piosenkarzach pop?
Cóż, tymczasowy prezes, niejaki Szwedo Bogusław, na takiego nie wygląda. Raczej na sympatyczną i poczciwą pierdołę, która – jak przyjdzie co do czego – zostanie zrobiona w bambuko przez naszych ulubieńców, czyli Brunatnego Roberta i Włodka Czarzastego (ma za fajne nazwisko, żeby mu wymyślać ksywę). Szwedy oczywiście Farfał do Burdelicznej nie wpuścił. A kiedy stojącego pod brama p.o. prezesa spytano, dlaczego przyszedł do pracy dopiero o 12.00, odparł rozbrajająco, że zaspał. Co, jakaś impreza u Elki Kruk się trafiła?
Ludwik Dorn postanowił założyć partię. Jako że za nim przepadamy, oczywiście mu kibicujemy. W tym niestety nie jesteśmy oryginalni, bowiem lansują go wszystkie nieznoszące Kaczorów media (czyli w ogóle wszystkie). Z ich punktu widzenia różnica między Kaczorem a Dornem jest zasadnicza. Jarosław Kaczyński dziennikarzy nienawidzi. Dorn nimi gardzi.
Feldmarszałek chciałby widzieć w swej formacji Polskę XXI, prawicowych rozbitków oraz zbiegów z PiS i Platformy Obywatelskiej. Niestety, obawiamy się, że do Dorna mogą dołączyć co najwyżej zbiegowie z Białołęki. Im i tak wszystko jedno.
Andrzej Olechowski przedstawił swoje pomysły programowe, którymi zamierza obdarować Stronnictwo Demokratyczne. Naszym zdaniem w SD program nie ma znaczenia, jeśli natomiast SD chce przerwać, musi pamiętać o jednej żelaznej zasadzie: tym z SS i SA trzeba patrzeć na rączki.
Lech Kaczyński otworzył sesję giełdy w Nowym Jorku. Krachu nie było, historia nie zapamięta tego dnia jako „czarnego czwartku". Co to oznacza? Że kapitalizm to jednak niesamowicie odporne cholerstwo.
Prezydent w USA nie dał się oczarować Barackowi Obamie, który – w zamian za wycofanie się z inicjatywy tarczy rakietowej – usadził naszego Kaczorka przy swoim stole podczas uroczystego posiłku. Nasz prezydent wiedział, że to pusty gest, ale takiemu Obamie i Ameryce możemy co najwyżej naskoczyć. Acz mamy nadzieję, że Kaczyński wykorzystał strategiczną pozycję i napluł Barackowi do zupy.
„Fakt" napisał, że Zbigniew Ziobro zawsze gustował w blondynkach. Prostujemy! Znamy pewną przeuroczą brunetkę, która wielce się spodobała Zbychowi. Tak się jednak złożyło, że ona nie gustowała w Ziobrach.
Z tej korespondencji wynika coś jeszcze: bez dwóch zdań „GW" gromadzi najwybitniejsze polskie pióra. Oto, w jak poetycki sposób redaktor Kublik strofowała Grada (czyli nieszczęsnego Giertycha) za sojusz z Farfałem: „Kruczki prawne, sztuczki cwane, nie każdemu są pisane”. Oraz: „Kto kuglarstwo dementuje, potwierdza, że je stosuje.” I najszlachetniejsze strofy: „Wiem, że jest pan Farfałowi oddany, co zaiste godne jest nagany”. Jak widać, sojusz liberałów z „nazistami” nie zostanie zapomniany. Poeta pamięta.
W Telewizji Burdelicznej natomiast niepokój co do przyszłości. Nie wiadomo, kiedy PiS z SLD wedrą się na Woronicza. Nie bardzo wiadomo, kto gdzie zasiądzie. Acz na telewizyjnych korytarzach można usłyszeć, że szykuje się „powrót wielbicieli młodych Iglesiasów". To PiS-owcy też gustują w ładnych piosenkarzach pop?
Cóż, tymczasowy prezes, niejaki Szwedo Bogusław, na takiego nie wygląda. Raczej na sympatyczną i poczciwą pierdołę, która – jak przyjdzie co do czego – zostanie zrobiona w bambuko przez naszych ulubieńców, czyli Brunatnego Roberta i Włodka Czarzastego (ma za fajne nazwisko, żeby mu wymyślać ksywę). Szwedy oczywiście Farfał do Burdelicznej nie wpuścił. A kiedy stojącego pod brama p.o. prezesa spytano, dlaczego przyszedł do pracy dopiero o 12.00, odparł rozbrajająco, że zaspał. Co, jakaś impreza u Elki Kruk się trafiła?
Ludwik Dorn postanowił założyć partię. Jako że za nim przepadamy, oczywiście mu kibicujemy. W tym niestety nie jesteśmy oryginalni, bowiem lansują go wszystkie nieznoszące Kaczorów media (czyli w ogóle wszystkie). Z ich punktu widzenia różnica między Kaczorem a Dornem jest zasadnicza. Jarosław Kaczyński dziennikarzy nienawidzi. Dorn nimi gardzi.
Feldmarszałek chciałby widzieć w swej formacji Polskę XXI, prawicowych rozbitków oraz zbiegów z PiS i Platformy Obywatelskiej. Niestety, obawiamy się, że do Dorna mogą dołączyć co najwyżej zbiegowie z Białołęki. Im i tak wszystko jedno.
Andrzej Olechowski przedstawił swoje pomysły programowe, którymi zamierza obdarować Stronnictwo Demokratyczne. Naszym zdaniem w SD program nie ma znaczenia, jeśli natomiast SD chce przerwać, musi pamiętać o jednej żelaznej zasadzie: tym z SS i SA trzeba patrzeć na rączki.
Lech Kaczyński otworzył sesję giełdy w Nowym Jorku. Krachu nie było, historia nie zapamięta tego dnia jako „czarnego czwartku". Co to oznacza? Że kapitalizm to jednak niesamowicie odporne cholerstwo.
Prezydent w USA nie dał się oczarować Barackowi Obamie, który – w zamian za wycofanie się z inicjatywy tarczy rakietowej – usadził naszego Kaczorka przy swoim stole podczas uroczystego posiłku. Nasz prezydent wiedział, że to pusty gest, ale takiemu Obamie i Ameryce możemy co najwyżej naskoczyć. Acz mamy nadzieję, że Kaczyński wykorzystał strategiczną pozycję i napluł Barackowi do zupy.
„Fakt" napisał, że Zbigniew Ziobro zawsze gustował w blondynkach. Prostujemy! Znamy pewną przeuroczą brunetkę, która wielce się spodobała Zbychowi. Tak się jednak złożyło, że ona nie gustowała w Ziobrach.
Więcej możesz przeczytać w 40/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.