"Nie" znaczyło "nie" rok temu, kiedy Irlandczycy w referendum odrzucili traktat lizboński. Przy ponownym głosowaniu "nie" ma się zmienić w "tak". Ale raczej się nie zmieni. A Bruksela nie ma żadnego planu B. Politycy mówią tylko, że Unia się nie zawali, jeśli Irlandczycy traktatu nie przyjmą.
Gdyby umowy unijne dopuszczały możliwość wyrzucania niepokornych krajów ze Wspólnoty, taki los zgotowaliby Irlandii czołowi euroentuzjaści po ubiegłorocznym referendum. Lider socjalistów w Parlamencie Europejskim Martin Schulz nawoływał w czerwcu 2008 r. do ukarania Irlandii. Gromy rzucał francuski prezydent Nicolas Sarkozy. Premier buntowniczej wyspy Brian Cowen kajał się, a mędrcy załamywali ręce i zastanawiali się nad kruczkami prawnymi, które pozwoliłyby traktat jednak obronić. Wyjściem awaryjnym okazało się zorganizowanie powtórnego referendum.
Więcej możesz przeczytać w 40/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.