Premier stanie przed komisją, kiedy uzna to za stosowne – ogłosił rzecznik rządu Paweł Graś. Dodajmy, że chodzi o komisję hazardową. Wypowiedź wygląda trochę na wariację na temat tańczenia i śpiewania Kwaśniewskiego przed komisją rywinowską. Ale gdzież drętwej Grasiowej arogancji do preziowej – chichotliwej i wyluzowanej. Nawet arogantem można być utalentowanym albo nie.
A tak swoją drogą – ciekawe, w jakich okolicznościach premier Tusk uzna, że już czas stanąć przed komisją. – Chodźmy – powie Grasiowi i Arabskiemu podczas ćwierćfinału Ligi Mistrzów i ruszy w stronę Sejmu? – Teraz – stwierdzi nagle w toalecie, budząc konsternację ochroniarzy? – Uznaję to za stosowne – obwieści na szczycie Unii Europejskiej i wsiądzie na konia? Tak czy owak ten historyczny moment powinien namalować jakiś Matejko.
Premier lubi się spotkać od czasu do czasu z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Siedzą, gawędzą, knują, a wszyscy zastanawiają się, co knują. Może chodzi o poparcie dla Donka w wyborach prezydenckich, a może premier pozazdrościł Lechowi Kaczyńskiemu, który popija winko z Kwaśniewskim. W każdym razie przesiadują i aż chciałoby się napisać, że dobrze posiedzieć przy żubrze. Ale ci, którzy znają Cimoszkę, twierdzą, że lepiej już posiedzieć przy grzechotniku. Ma więcej ciepła.
Odkąd Mariusz Kamiński przestał być szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, instytucja ta stała się całkowicie apolityczna. Wiadomo, wcześniej CBA napastowałowrogów PiS. Teraz nie ma już takich skandali, czego doskonałym dowodem rewizja w mieszkaniu Pawła Piskorskiego, szefa Stronnictwa Demokratycznego. Tylko ktoś przepełniony złą wolą mógłby sugerować, że to akcja wymierzona w konkurencję PO i premiera Tuska. Na szczęście media w tym kraju są odpowiedzialne i wciąż zajmują się potwornymi zbrodniami Kamińskiego. Nowe CBA jest z założenia prawie tak fajne jak NBA.
Acz sam Piskorski bąknął coś o politycznym aspekcie akcji CBA i został za to uroczo skarcony przez dawnego kumpla Grzesia „No Mercy" Schetynę. – To takie niemęskie: chować się za plecami Andrzeja Olechowskiego – skwitował jęki Piskorza szef klubu PO, który sam jest męski jak cholera, o czym świadczy choćby jego przydomek. Więc my się go nie czepiamy, a zwłaszcza jego męskości, bo nie chcemy mieć przeszukania w domu. A właściwie domach. Warto przy tej okazji podkreślić, że wbrew uporczywym plotkom Zalewski i Mazurek wcale z sobą nie mieszkają.
Skądinąd Schetyna sam nie bardzo ma za kim się już chować. Kiedyś mógł za premierem, ale teraz podobno coraz bardziej się nie lubią. Tusk nie bardzo ma się czas zajmować takimi pierdołami jak partia, bo musi od czasu do czasu wyskoczyć na narty. „No Mercy" coraz dzielniej mu się stawia i niewykluczone, że wkrótce się ostatecznie dowiemy, kto tak naprawdę rządzi w tym kraju. Naszym zdaniem już od dawna Schetyna i Gosiewski. Tylko poczciwy Tusk i biedne Kaczory nie mają o tym pojęcia.
Lech Wałęsa jak wiadomo przynajmniej raz w tygodniu musi palnąć. Jak ta strzelba na scenie, która pod koniec trzeciego aktu musi wystrzelić, bo po to przecież wisi na ścianie. W minionym tygodniu Wałęsa palnął, że Tusk nie powinien startować na prezydenta, wzbogacając liczną kolekcję takich wypowiedzi. Panie Lechu, no przecież od dawna wiadomo, że oprócz pana tylko jeden człowiek w Polsce dobrze się nadaje na to stanowisko. Mietek Wachowski oczywiście.
Potwierdziło się przed hazardową komisją śledczą, że Zbychu Chlebowski bardzo interesował się ustawą hazardową. To może oznaczać tylko jedno: jego przesłuchanie trzeba zorganizować na świeżym powietrzu, bo jak się zacznie biedak pocić, to żaden sejmowy klimatyzator tego nie wytrzyma. A szkoda byłoby Sekuły i Urbaniaka. Takie oddane partii chłopaki.
Minister Jan Rostowski z kolei nic nie wiedział o pracach nad ustawą hazardową, którą zajmował się jego resort. No cóż, jak w „Roku 1984" napisał George Orwell, „ignorancja to siła”. I miał rację.
A tak swoją drogą – ciekawe, w jakich okolicznościach premier Tusk uzna, że już czas stanąć przed komisją. – Chodźmy – powie Grasiowi i Arabskiemu podczas ćwierćfinału Ligi Mistrzów i ruszy w stronę Sejmu? – Teraz – stwierdzi nagle w toalecie, budząc konsternację ochroniarzy? – Uznaję to za stosowne – obwieści na szczycie Unii Europejskiej i wsiądzie na konia? Tak czy owak ten historyczny moment powinien namalować jakiś Matejko.
Premier lubi się spotkać od czasu do czasu z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Siedzą, gawędzą, knują, a wszyscy zastanawiają się, co knują. Może chodzi o poparcie dla Donka w wyborach prezydenckich, a może premier pozazdrościł Lechowi Kaczyńskiemu, który popija winko z Kwaśniewskim. W każdym razie przesiadują i aż chciałoby się napisać, że dobrze posiedzieć przy żubrze. Ale ci, którzy znają Cimoszkę, twierdzą, że lepiej już posiedzieć przy grzechotniku. Ma więcej ciepła.
Odkąd Mariusz Kamiński przestał być szefem Centralnego Biura Antykorupcyjnego, instytucja ta stała się całkowicie apolityczna. Wiadomo, wcześniej CBA napastowałowrogów PiS. Teraz nie ma już takich skandali, czego doskonałym dowodem rewizja w mieszkaniu Pawła Piskorskiego, szefa Stronnictwa Demokratycznego. Tylko ktoś przepełniony złą wolą mógłby sugerować, że to akcja wymierzona w konkurencję PO i premiera Tuska. Na szczęście media w tym kraju są odpowiedzialne i wciąż zajmują się potwornymi zbrodniami Kamińskiego. Nowe CBA jest z założenia prawie tak fajne jak NBA.
Acz sam Piskorski bąknął coś o politycznym aspekcie akcji CBA i został za to uroczo skarcony przez dawnego kumpla Grzesia „No Mercy" Schetynę. – To takie niemęskie: chować się za plecami Andrzeja Olechowskiego – skwitował jęki Piskorza szef klubu PO, który sam jest męski jak cholera, o czym świadczy choćby jego przydomek. Więc my się go nie czepiamy, a zwłaszcza jego męskości, bo nie chcemy mieć przeszukania w domu. A właściwie domach. Warto przy tej okazji podkreślić, że wbrew uporczywym plotkom Zalewski i Mazurek wcale z sobą nie mieszkają.
Skądinąd Schetyna sam nie bardzo ma za kim się już chować. Kiedyś mógł za premierem, ale teraz podobno coraz bardziej się nie lubią. Tusk nie bardzo ma się czas zajmować takimi pierdołami jak partia, bo musi od czasu do czasu wyskoczyć na narty. „No Mercy" coraz dzielniej mu się stawia i niewykluczone, że wkrótce się ostatecznie dowiemy, kto tak naprawdę rządzi w tym kraju. Naszym zdaniem już od dawna Schetyna i Gosiewski. Tylko poczciwy Tusk i biedne Kaczory nie mają o tym pojęcia.
Lech Wałęsa jak wiadomo przynajmniej raz w tygodniu musi palnąć. Jak ta strzelba na scenie, która pod koniec trzeciego aktu musi wystrzelić, bo po to przecież wisi na ścianie. W minionym tygodniu Wałęsa palnął, że Tusk nie powinien startować na prezydenta, wzbogacając liczną kolekcję takich wypowiedzi. Panie Lechu, no przecież od dawna wiadomo, że oprócz pana tylko jeden człowiek w Polsce dobrze się nadaje na to stanowisko. Mietek Wachowski oczywiście.
Potwierdziło się przed hazardową komisją śledczą, że Zbychu Chlebowski bardzo interesował się ustawą hazardową. To może oznaczać tylko jedno: jego przesłuchanie trzeba zorganizować na świeżym powietrzu, bo jak się zacznie biedak pocić, to żaden sejmowy klimatyzator tego nie wytrzyma. A szkoda byłoby Sekuły i Urbaniaka. Takie oddane partii chłopaki.
Minister Jan Rostowski z kolei nic nie wiedział o pracach nad ustawą hazardową, którą zajmował się jego resort. No cóż, jak w „Roku 1984" napisał George Orwell, „ignorancja to siła”. I miał rację.
Więcej możesz przeczytać w 4/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.