130 tys. zł kary za każdy dzień obowiązywania nowego prawa oraz idące w setki milionów odszkodowania wypłacane właścicielom jednorękich bandytów – tak może się skończyć dla Polski ekspresowe uchwalenie ustawy hazardowej. Taki los spotkał Grecję, która kilka temu zdelegalizowała automaty do gry.
Polska afera hazardowa jest lustrzanym odbiciem tego, co działo się w Grecji w 2002 r. U nas ujawniono stenogramy z podsłuchów czołowego polityka PO z właścicielem kasyn, tam wypłynęły na światło dzienne taśmy wideo, na których działacz rządzącego Ogólnogreckiego Ruchu Socjalistycznego (PASOK) bawił się w nielegalnym salonie gier. I u nas, i u nich rząd przeforsował przepisy delegalizujące jednorękich bandytów. Oba kraje nie notyfikowały nowego prawa w Komisji Europejskiej (państwa członkowskie muszą zawiadamiać KE o wprowadzaniu przepisów odnoszących się do produktów i usług społeczeństwa informacyjnego). Obie ustawy – grecka i polska – zostały z tego powodu zaskarżone do KE przez właścicieli automatów. Bruksela nakazała rządowi w Atenach zmianę przepisów i dostosowanie ich do unijnego prawa. Grecja odmówiła i sprawa trafiła przed Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Wyrok był druzgocący: 31 799 euro (czyli ok. 129 tys. zł) za każdy dzień zwłoki w poprawianiu ustawy.
Więcej możesz przeczytać w 4/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.