Kiedy w niedzielę po południu Krzysztof Kwiatkowski zobaczył na służbowej nokii nieodebrane połączenie od szefa Służby Więziennej, podejrzewał, że może być gorąco. Gdy oddzwonił i okazało się, że nie żyje najważniejszy świadek w sprawie śmierci Marka Papały, wiedział, że to prawdziwy pożar.
W podobnych okolicznościach jedenaście miesięcy wcześniej z rządu wyleciał jeden z poprzedników Kwiatkowskiego, Zbigniew Ćwiąkalski. Pojawiła się informacja o śmierci w celi Roberta Pazika, skazanego za morderstwo Krzysztofa Olewnika, i dzień później było już pozamiatane. Minister powiedział w Tok FM, że „zawsze istnieje możliwość popełnienia samobójstwa", premier uznał, że to o jedno zdanie za dużo i Ćwiąkalski się pakował. Kwiatkowski zareagował ostrzej. Od razu zadzwonił do swojego zastępcy Stanisława Chmielewskiego i kazał mu z samego rana jechać do Gdańska, gdzie Artur Zirajewski (ps. Iwan) dokonał żywota, a sam jeszcze w niedzielę wieczorem zapakował się do rządowej skody i popędził z Łodzi do Warszawy.
Więcej możesz przeczytać w 4/2010 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.